Często weekendowe poranki poświęcam na spacery z moim psem. Jest w moim mieście taki park - las. Gdzie spuszczam bestię ze smyczy bez obawy, że spotkam kogoś, komu to będzie przeszkadzało.
Zwykle na swojej drodze napotykam takich jak ja właścicieli psów ze swoimi zwierzakami. I najczęściej są to osoby, które już znam.
Dzisiaj jednak trafiło mi się niezwykłe spotkanie. Choć nie jestem pewna czy słowo "niezwykłe" jest właściwe.
Maszerując leśną alejką ujrzałam w oddali postać ubraną na biało. Pomyślałam, że to jakaś biegająca babeczka, bo facet przecież na biało by się nie ubrał. Nie zwróciłam na to uwagi bo postać była daleko i jakoś po chwili już jej nie widziałam. Pewnie skręciła w inną alejkę, więc nie będę musiała zapinać psa na smycz i już.
Muszę tu dodać, że choć jest to park to jest raczej jak las i tłumów tam nie ma. Czasami przez cały spacer nie spotykam nikogo.
Więc idę sobie beztrosko, a tu z krzaków, jakieś 60m przede mną, wyłazi gość ubrany w biały kombinezon z naciągniętym kapturem i wojskowym plecakiem. Trochę się zdziwiłam, bo wyglądał nietypowo.
Widział, że nadchodzę. Zszedł z tej alejki na powrót w krzaki i przycupnął za jednym. Nie był daleko jak go mijałam ale gdybym nie wiedziała, że tam jest, to na pewno bym go nie zauważyła, bo w tym ubraniu wtapiał się w tło.
Wszystko to było dziwne, ale jak zobaczyłam że trzyma w rękach długą broń, to obleciał mnie strach i pomyślałam, że to nie są żarty.
O matko, jak ja się wtedy bałam! Najchętniej wzięłabym nogi za pas ale nie chciałam prowokować. Więc obserwując gościa szybko odeszłam z duszą na ramieniu.
Mógł to być jakiś kłusownik, polujący na sarny.
Bałam się że zapoluje na mnie.
Zwykle na swojej drodze napotykam takich jak ja właścicieli psów ze swoimi zwierzakami. I najczęściej są to osoby, które już znam.
Dzisiaj jednak trafiło mi się niezwykłe spotkanie. Choć nie jestem pewna czy słowo "niezwykłe" jest właściwe.
Maszerując leśną alejką ujrzałam w oddali postać ubraną na biało. Pomyślałam, że to jakaś biegająca babeczka, bo facet przecież na biało by się nie ubrał. Nie zwróciłam na to uwagi bo postać była daleko i jakoś po chwili już jej nie widziałam. Pewnie skręciła w inną alejkę, więc nie będę musiała zapinać psa na smycz i już.
Muszę tu dodać, że choć jest to park to jest raczej jak las i tłumów tam nie ma. Czasami przez cały spacer nie spotykam nikogo.
Więc idę sobie beztrosko, a tu z krzaków, jakieś 60m przede mną, wyłazi gość ubrany w biały kombinezon z naciągniętym kapturem i wojskowym plecakiem. Trochę się zdziwiłam, bo wyglądał nietypowo.
Widział, że nadchodzę. Zszedł z tej alejki na powrót w krzaki i przycupnął za jednym. Nie był daleko jak go mijałam ale gdybym nie wiedziała, że tam jest, to na pewno bym go nie zauważyła, bo w tym ubraniu wtapiał się w tło.
Wszystko to było dziwne, ale jak zobaczyłam że trzyma w rękach długą broń, to obleciał mnie strach i pomyślałam, że to nie są żarty.
O matko, jak ja się wtedy bałam! Najchętniej wzięłabym nogi za pas ale nie chciałam prowokować. Więc obserwując gościa szybko odeszłam z duszą na ramieniu.
Mógł to być jakiś kłusownik, polujący na sarny.
Bałam się że zapoluje na mnie.
Później w internecie doczytałam to:
"Nie ma nic bardziej męskiego niż przesiedzieć niedzielne popołudnie w lesie, w maskującym ubraniu i z karabinem w garści. Zabawa z Air Soft Guns jest relatywnie tania i bardzo bezpieczna... Fama głosi, że ASG to pomysł armii japońskiej, która po przegranej II wojnie światowej nie mogła ćwiczyć z prawdziwą bronią. Trudno powiedzieć, czy to prawda, natomiast pewne jest, że to właśnie japońscy producenci replik broni w systemie ASG cieszą się największym uznaniem maniaków tej zabawy...."
bbbbwro
18 stycznia 2010, 08:13zawału można dostać:)))