Wczoraj wybierałam sie na rower jak sójka za morze.Już miałam wyjeżdżać , ale postanowiłam , że moim głodomorom ugotuję obiad.Zjedli i jak za muśnięciem czarodziejskiej rożdżki ulotnili się z kuchni.A stos talerzy i garów został.No ,to sprzątnęłam i juz mialam wyruszać, gdy mąż zaproponowal abyśmy do znajomych pojechali na rowerach.Zgodziłam sie, ale wtedy zaczęło grzmieć, zerwał sie wiatr i efekt był taki , ze pojechaliśmy samochodem .
U znajomych wypiłam tylko kawę , chociaż kusiło mnie ciasto i różne salatki(niestety z majonezem).
Przyjechaliśmy do domu 18,30 .Mąż poszedł na siatkowkę a ja w końcu ruszyłam na rower.Przejechałam 45 km(razem 180km). i zdążyłam dojechać na "Barwy Szczęścia".Obejrzalam jeszcze "M jak milość "i przypomniałam sobie, ze mam jeszcze kleić pierogi.Nie , nie dla mnie ale dla mojej rodzinki.Oni spali a ja ciężko pracowałam, ale mam nadzieję , ze bedzie im smakowało.
Szklana mnie nie lubi.Pokazała 102.5.
anilewee
2 maja 2012, 20:42uwielbiam pierogii - kusisz;P
duszka189
2 maja 2012, 20:30hi hi hi u mnie też dzisiaj pierożki, ruskie:)
anetalili
2 maja 2012, 11:47Jejku, kocham pierogi, wieki ich nie jadłam :)
jerzokb
2 maja 2012, 09:05Chodzi za mną smak pierogów. Chyba sobie kupię, bo nie wiem czy rodzina się skusi. Im zrobię coś innego.