Waga bardzo powoli w dól .Dzisiaj pokazala 102,6.
Weekend przesmarkałam , przekaszlałam.Głowę myślalam , że mi rozwali.Znów zaatakowało mi zatoki.Ale oczywiście nie pojdę do lekarza , tylko bedę leczyła sie sama.I zamiast na chorobowym siedzę w pracy.Ale dzisiaj na szczeście trochę lepiej.
Jeśli chodzi o ćwiczenia, to oczywiście sobie odpuściłam i ruch ograniczyłam do ogarnięcia domu.
Za to moj mąż mi zaimponował.Najpierw rano pobiegł w biegu przełajowym (prawie 6 km).Niby nie tak dużo , ale trasa byla trudna, bo duża jej cześć prowadziła pod górę.A po popoludniu brał udzial w turnieju siatkarskim , gdzie grał 3 mecze
.A facet zbliża sie do 50.Ale trzeba przyznać, że sie trzyma i nie wygląda na swoje lata.
Dzisiaj rano wypiłam duży kubek świeżego soku z marchewki i jabłka.Pychota.Mam nadzieję , ze reszta dnia uplynie mi też na jedzeniu samych zdrowych rzeczy.
Pozdrawiam:)
duszka189
12 marca 2012, 14:51nie ma co się forsować przy takim fatalnym samopoczuciu!!!!!!!!!
anetalili
12 marca 2012, 14:10Zdrowia zdrowia i jeszcze raz zdrowia :)
jerzokb
12 marca 2012, 11:08Łączę się z Tobą w chorobie. Ja też chora, siedzę w pracy a L4 mam w torebce. Worek leków z sobą zabrałam i kaszlę jak oszalała, ale dzielnie staram się coś przetestować.
adriana100
12 marca 2012, 10:55Sok z marchwi pychotka. Trzymam kciuki i dużo zdrówka.
Granutka
12 marca 2012, 10:25Życzę zdrowia i powrotu na właściwy tor...Pozdrawiam