Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską witając niemal „6” na początku, a tu taka dolina. Ostatnimi czasy nie ma się co oszukiwać – zupełnie sobie odpuściłam. Zaczęłam wpierdzielać. Słodycze – pieczywo – wszystko co złe, a na dodatek z sporych ilościach. I tym cudownym sposobem zamiast „6” pojawiała się dziś „8” Z jednej strony jestem załamana swoją głupotą. Tyle ciężkiej pracy poszło na marne. Ale z drugiej – dziś waga dała mi porządnego kopniaka. Muszę wrócić. Do diety. Do vitalii – bo przestałam tu zaglądać – ze strachu – wiedząc, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Do zdrowego rytmu posiłkowego. Do ograniczenia słodyczy. Do wszystkiego czego nauczyłam się przez rok.
Teraz już wiem, że dieta, moja dieta musi trwać do końca życia Inaczej – nie może być inaczej bo tak chcę.
Guziczek „RESET” uważam za wciśnięty – od dziś będzie już tylko lepiej.
Amelia31
15 maja 2012, 11:18no niestety wiekszosc z nas ma tak, ze wsytarczy przez chwile sie nie pilnowac i kg nieublagalnie rosna. Ja sobie pofolgowalam i + 3 kg na wadze. Spinamy dupki i do roboty!
Morgankaa
15 maja 2012, 09:31Powroty do zdrowego trybu zycia sa bardzo trudne- gratuluje samozaparcia. Mnie zabralo pol roku, zeby dojrzec do decyzji :)
martynaaa1919
15 maja 2012, 09:28Trzymam kciuki za Ciebie. Nie pozostalo nic innego jak tylko brac sie do roboty;D