"Tożto" miesiąc zitki nie było na włościach, ale poczytałam sobie to i owo, w ogóle to stoje w miejscu choć intensywnie ćwiczę tym razem z MEL B. No super ale gdyby tak chociaż mały kilogramek to od razu człowiekowi się przyjemniej robi a tu nic. Ale pretensje to tylko mogę mieć do siebie.
Ogólnie to jedna wielka katastrofa w mym zitkowym życiu. Praca marna perspektywa, szukam intensywnie zmiany. Luby z robotą też nie bardzo więc żyjemy pod napięciem znalezienia czegoś natychmiast. Oczywiście teraz emocje opadły, ale cały czerwiec przeżyłam prawie jak w letargu. Praca - dom - nuda. Normalnie pogrążałam się w tej nudzie znajdując coraz to wiecej życiowych problemów i przez to mimo, można powiedzieć w końcu intesywnego treningu rowerowo - ćwiczeniowego, waga stoi jak stała i idiotka nie chce ciutkę zleść. HA! miałam nawet jednodniową przygodę z Dukanem, tak zachwalacie, jest tyle genialnych przepisów no aż się skusiłam, spokojnie wytrzymałam ten jeden dzień a jak! Ale potem poczytalam o tych trochę mniej pozytywnych aspektach pierrka i się wystraszyłam, pomyślałam że będzie jak po tej całej kopenhaskiej. Postanowiłam zostac przy produktach 0% tłuszczu ale wszystko z rozumkiem i jak sobie tak powiedziałam, to nastepnego dnia spałaszowałam zdecydowanie więcej niż powinnam. Nie powiem widziałam po tym JEDNYM DNIU na wadzę nawet 63,5 także leeeeciii hahaha. ale nic to obecnie 65 i ani drgnie, a jak już to niestety ale w tą drugą mańkę. Lipiec przyszedł może coś się ruszy po tych ćwiczeniach. Plany wakacyjne legły w gruzach po tych całych zamieszaniach w robocie, wiec motywacji równiez brak, jest tylko ta "dla dobrego samopoczucia" może ona jedyna da radę ruszyć "mą" dupę.
Powodzenia