Hej, hej - jestem, postanowiłam pisać swój pamiętnik raz w tygodniu po ważeniu. Moja waga sukcesywnie idzie w dół, choć przyznam, myślałam o szybszym jej tempie. Moja wina, zgrzeszyłam dwa razy - przyznaję się, były ciasteczka i ukochana kawka capuccino. Z ciastek rezygnuje ale bez kawy "żyć nie mogę" zostawiam. Trudno cel będzie osiągnięty trochę później. Oczywiście biegam dalej, mimo zadyszki nie poddaje się. Mój obecny rezultat to 7 km dziennie, spokojnego truchtu - zobaczymy co będzie dalej, bo pogoda trochę się popsuła, ale co tam.
Dziewczyny! dziękuje wszystkim za wsparcie, trzymam kciuki za nas wszystkie.
Pa - do następnego ważenia.