Zdalam sobie dzis sprawe, ze to, co mi utrudnia chudniecie, to najprawdopodobniej nadmiar weglowodanow w jadlospisie. Nie zebym slodyczami sie obzerala, chodzi raczej o sniadanie typu chleb z dzemem albo miodem (bo do porannej kawy nie pasuje mi sniadanie slone, a bez kawy nie funkcjonuje), kolacje typu musli z mlekiem, przegryzanie owocow...
Od jutra wprowadze sniadania slone z wieksza iloscia bialka, jedzone juz po wypiciu porannej kawki, obiady i kolacje typu mieso/ryba + warzywa i zostawie tylko owoce jako przekaski miedzy posilkami glownymi. Zobaczymy, czy to przyniesie efekty. Na szczescie moj Malz tez stara sie dbac o to, co na talerzu i raczej nie bedzie sie burzyl ;)
Andalena
10 maja 2015, 16:05Mi się wydaje, że śniadanie jak najbardziej może mieć taką formę, jak piszesz, a kolacja bardziej białkowa i będzie super! :* Trzymam kciuki!
angelisia69
10 maja 2015, 14:01dobre wegle to powinno byc glowne zrodlo kcal w zbilansowanej diecie.Wiadomo nie te z bialej maki,ale razowe/graham/orkisz jak najbardziej,i nie widze sensu obcinania ich do minimum bo to nie sluzy zdrowiu.
ZiarnkoPieprzu
10 maja 2015, 21:34Obcinac do minimum nie bede, ale zaczne sie troche pilnowac, bo wybieranie weglowodanow jako pierwszej opcji w kazdym posilku i to wcale nie tych dobrych, nie jest chyba najlepszym podejsciem.