Jestem złym człowiekiem.
Okropnym i paskudnym.
Przez cały tydzień prawie nie ćwiczyłam.
Jadłam też nie dokładnie tak jakbym chciała.
A waga spadła.
Naprawdę aż mi trochę głupio.
Nie lubię dostawać czegoś niezasłużenie.
No, ale cóż, nie będę udawała, że nie cieszę się z takiego 'prezentu' od losu.
A może wszechświat doszedł do wniosku, że cała reszta mojego życia jest na tyle beznadziejna, że należy mi się to -1,3kg?
Taak, mam na myśli przygotowania do matury, które idą mi.. no, raczej mi nie idą.
-
Plany na święta?
Nie trzymać diety bez względu na wszystko.
Jeść na co tylko będę miała ochotę, byle racjonalnie.
Btw, dziś mija mi miesiąc bez słodyczy. Nie tęsknie za nimi jakoś specjalnie, ale jutro z chęcią będę jadła makowiec, a co.
-
Marzenie do zrealizowania do końca przyszłego tygodnia :
- skończyć czytać 'Chłopów'.
-
Chyba odpuszczę sobie przyszłotygodniowe ważenie. Nie chcę sobie zbijać wzrostem wagi, bo biorąc pod uwagę święta i zakończenie roku w piątek jest to raczej nieuniknione.
-
Trzymajcie się, życzę wam żebyście nie wpadły we wtorek w poświąteczną depresję.