czesto zzastanawialam sie czy kiedykolwiek w zyciu osiagne swoj cel wagowy. moim mazeniem odkad skonczylam lat 18 bylo wazyc 55kg. w tym wieku bowiem wazylam juz okragla setke. (w moim profilu mozna przeczytac streszczenie w tym temacie). Na mysl mi nie przyszlo iz taka waga stanowi zagrozenie dla zycia. plakalam nnie o to ze moge umrzec na zawal przez obtluszczone serce a o to ze moje ubrania nie sa w rozmiaze m czy l. tak.. glupota.
teraz mam lat 26. jeszcze nie tak dawno bo w grudniu 2013 wazylam 65kg i bylam na prawde z tej wagi zadowolona. juz nawet nie myslalam zeby spadac z wagi dalej do tych 55kg. jednak nastapil pewien przelom w moim zyciu. postanowilam odejsc od meza, wyprowadzilam sie. i tu zaczely sie klopoty. w bardzo krotkim czasie bo w zaledwie niecale 5 miesiecy.. przytylam do wagi 78kg. jadlam i jadlam zeby zatopic smutki po decyzjach. do tego rzucilam palenie w styczniu, kompletnie zwariowalam na punkcie jedzenia.
teraz niestety nie wiem jak mam przestac jesc take ilosci pozywienia. znow sie glodzic?
wpadlam na gnialny pomysl! olsnilo mnie. zaczelam biegac. jednak oja radosc dzieki ow sporcie szybko zgasla... pekl mi woreczek stawowy i teraz ledwo sie poruszam. chirurg kazal zapomniec mi o bieganiu. powiedziala tez ze moge po leczeniu po prostu szybko chodzic i osiagne podobny efekt. na sama mysl o tym chce mi sie plakac.
dlatego jestem tu. w tym o to pamietniku. oczekujaca wsparcia i dobrej rady. kolejnych motywacji i olsnien, jak wtedy gdy pierwszy raz w zyciu czulam, ze gory moge przenosic,, czulam swoja kobiecosc ale przede wszystkim WOLNOSC.