menu:
przekąska: jabłko
podwieczorek: mała salaterka fasolki po bretońsku (w sumie to tak próbowałam i oderwać się nie mogłam taka mi pyszniutka wyszła)
kolacja: musli z mlekiem
niby było ok, ani jednego cukierka, ciasteczka, czekoladki a mimo to wcale z siebie dumna nie jestem... ta fasolka mi popsuła humor.
poza tym nawet ok, po przedszkolaka pojechałyśmy z Majką sankami>>> oczywiście mama za woła robiła... o ćwiczeniach narazie nie myślę, weny brak.... tak sobie myślę, że może od 15 się zmobilizuję, albo jak mi dietką odchudzanie przestanie wychodzić.... ojjjj
no, chyba znacie tą dziewczynę...
czyż to nie dowód na to że chcieć to móc:):):)