Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dobrze było...ale się skończyło


Od poniedziałku zaczełam jezdzić do pracy na rowerku i w środe był mój ostatni raz;/
zepsuł sie:(:(:( spadł mi łańcuch ,oczywiście próbowałam z tym zrobić ale tak niedobrze spadł że nie dałam rady go naprawić.Ludzie gapili się na mnie ale żaden nie pomógł(typowi włosi)
no i wiadomo,spózniłam sie do pracy o 15min bo zanim go doprowadziłam do miejsca pracy to troche upłyneło czasu.Szefowa sie ze mnie śmiała że bawiłąm się w Majgajwera:D bo miałam całe ręce brudne od smaru:D
Akurat w ten dzień to mi się udało spalić duuużżżżo kcal.
Na śniadanko zjadłam owsiankę w a pracy nic nie podjadałam,strasznie mi burczało w brzuchu aż mnie sciskało w środku. Gdy już w końcu dotarłam do domu to okazało się że chłopak nie zrobił zakupów i nie miałam kurczaczka na obiad:( a przecież jestem na dukanie.to więc musiałam zjeść bułke z szynką a ja chleba nie jem od jakiegoś czasu;/ ale mam zamiar kupić sobię taki chlebek czarny pełno ziarnisty tylko ze on jest drogi za 7kromeczek  musze zapłacić 3,10euro ale co tam raz się żyje.
Na koniec dnia to już była totalna tragedia
przyjechał do nas mój szwagier z piwem i takim fajnym winkiem słodkim i ptasim mleczkiem,wiedziałam ze jestem na diecie ale się skusiłam na 1piwo odrobinke wina i 4 kosteczki ptasiego mleczka.
W srodę gdy się ważyłam rano to waga mi pokazała mniej na liczniku niż było.to potem nadrobiłam zaległosci właśnie tymi rarytasami hehe:)
A dziś niestety też zjadałam trochhe ptasiego mleczka:( ale to ddooooooobre

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.