Jednak euforia i jakaś dziwna radość spowodowały ze wróciłam do starych nawyków żywieniowych. i dzisiaj mam 82 kg.
Trochę mnie zniechęciła kontuzja kolana . biegałam codziennie i nagle coś się stało - nie mogłam uklęknąć w wannie, a ni zgiąć kolana i czułam że boli gdy chodziłam. Wybrałam się do u dwóch ortopedów. jeden stwierdził ze mam chondromalację i muszę już wstrzykiwać kwas hialuronowy - nie ufałam jego osądowi bo oceny dokonał na oko, zwlaszcza ze mu powiedzialam ze schudlam 20 kg - to stwierdził ze to nie przez nadmierna utrate wagi,ale ze duzo mlodych dziewczat tak ma. Poszlam wiec do innego lekarza prywatnie, zrobil mi badanie usg, ale jego ocena mnie nie zadowolila do konca, niemniej bardziej bylam sklonna mu uwierzyć. Powiedział ze muszę chodzić ile razy sie da w tygodniu na basen , zejsc jeszcze z wagi i potem będziemy powoli wracać do biegania, najpierw na trawie, potem już na coraz większe dystanse(bo ja bardzo chciałam biegać). uznal ze musimy wyprostować kolana(mam wadę postawy : iksy i płaskostopie) i mam nie plywac zabką.
mam koleżankę która ma chondromalację, więc mi trochę pomogła.
Wciąż marzę o bieganiu, ale nie robię tego na wszelki wypadek.
Zaczęłam ten basen ale wychodzi mi raz w tygodniu. Z lesnistwa i z zimna nie dawałam rady. Ale teraz zacznę. Nowy Rok, Nowe Cele! :)
byłam teraz na wyprzedażach i jednak nie wyglądam dobrze. moje cialo jeszcze nie jest dopracowane. Chcę ważyć 60 kg. będę w czerwcu lub wcześniej:D taki jest plan.
Góra jest w miare ok juz, ale jednak dół wciąz ma sobie duzo do zyczenia. I fitness mnie zaczął interesować - tzn nie jest to bardzo realne marzenie, ale w przyszlosci się pomyśli, to będzie następny etap.
Mam kilka obaw, ale staram się sobie radzić z nimi. Np takie ze mam 27 lat i nie mam faceta, pracy i wciąż jestem gruba. Na prace jest pewna szansa, na faceta marna. No ale należny znaleźć szczęście w życiu bez mężczyzny, wtedy i on się sam znajdzie. Grunt to budować pewność siebie. No niby nie boję się bzdur, ale gdy wciąż widzę te śliczne dziewczyny w sklepach i na ulicach a ja jestem nie powalająca (chociaż z tą wagą to może). Trochę jest tak że nie lubię, a może nie potrafię dbać o siebie. Kto wie.
Na pewno mi ciągle zimno:) Bieganie wszystko załatwiało, nadawało tętno mojemu życiu. Potem ktoś mi powiedział ze codziennie to za często. Ale własnie codzienne kontakt z pogodą i jakaś taka troszkę powiedziałabym walka z żywiołem pozwalała mi czuć że zyję. ( no i jak biegłam nie było mi zimno, jak idę to pocę się i tak mi zimno:P) Najbardziej lubiłam biegać w mrozie, wtedy stopy się tak fajnie odbijały jak od piasku. i to rześkie powietrze to było to. lubiłam tez biegać w deszczu, w śniegu było pięknie też biegać. no i moja ulubiona muzyka. byłam tylko ja muzyka i tempo. Nie lubiłam tylko wiatru bo osłabiał progres.
Już zaplanowałam ćwiczenia : 2 razy w tyg basen i power90. Powinno styknąć przy dobrej diecie. Niby nic, ale wpisz to sobie w harmonogram dnia... Raz się udało , uda i kolejny..
Marzenia na after that to: wspinaczka i bieganie.