Witajcie w ten piękny wtorkowy poranek. Jak już wcześniej napisałam, rozpoczęłam urlop😁😁😁. Z niedzieli na poniedziałek padało, grzmiało, błyskało więc poniedziałkowy poranek przywitał mnie ciepłą, ale pochmurną pogodą. Kilka minut przed 8 obudziłam się i zobaczyłam, że mój mąż czytał książkę więc zapytałam dlaczego mnie nie obudził bo poszlibyśmy na kije? A on, że dopiero przestało padać, ale jak chce to możemy iść bo serwis pogodowy pokazuje, że nie będzie padać przez najbliższe 60 minut. No to szybko się ogarnęłam i poszliśmy. Dobrze się szło, choć miejscami było bardzo mokro. Jak wracaliśmy zapytałam męża no i jak ta twoja pogoda... miało padać? A on patrzy na telefon i mówi, że nadal pokazuje, że przez najbliższe 60 minut ma nie padać! Wrócimy do domu, zjedliśmy śniadanie i mówię, że skoro ma godzinę nie padać to może pojedziemy na rowery? Ok słyszę i nawet się nie obróciłam, jak mój mąż szykuje sprzęt. Młodsze dziecię z nami wybrało się na wycieczkę i kierunek Parła Zachodu. Droga przez las, cisza, spokój, ćwierkanie ptaków... Poezja. W drodze powrotnej mówi, że deszcz się przesunął o 3 godziny.. to może pojedziemy do Cieplic? Pewnie! Zjedliśmy lody i mówię to może byśmy podjechali na to nowe osiedle zobaczyć, które budują? A potem przez jedną wioskę , drugą itp, itp. Tylko wiecie, u mnie nie ma po równym tylko góra- dół, góra- dół... Po jakimś czasie czuje, że bolą mnie kolana, ale spoko. Ale jak zobaczyłam górę, która była dla mnie ja Mont Everest to już podniosło mi się ciśnienie! Mówię, że za chwilę jazda rowerem nie będzie sprawiać mi przyjemności! Jeszcze chwila i głowa mojego męża spadnie z karku! Jakoś ja pokonałam: trochę rowerem, trochę pieszo i ukazała mi się drogą...prosta, płaska, wywołująca uśmiech na twarzy! Głowa męża uratowana! I tak sobie jechaliśmy, aż dojechaliśmy do domu. Patrzę, a tam 40 km! No dobra myślę, Ewa przystopuj, to pierwszy dzień urlopu. Zrobiłam szybki obiad, dziecię w basenie razem z moim bratem, my siedzimy na tarasie i pytam męża czy bardzo zmęczony? A on, że nie i jak chcę gdzieś iść to spoko, możemy iść. To ja tak spontanicznie, no to może na kije? I tak zrobiliśmy prawie 10 km. Wieczorem czułam zmęczenie, ale takie dobre, zdrowe! A przecież to b pierwszy dzień urlopu, a we wtorek miał być wypad w góry... Ale czy był?
pozdrawiam Ewa i do jutra!
annna1978
13 lipca 2021, 21:35Ogień po prostu 😊💪
wojtekewa
14 lipca 2021, 07:10Zobaczymy czy ten ogień będzie następnego dnia. 😍😍😍😍
aska1277
13 lipca 2021, 17:08Piękny dystans :) Brawo
wojtekewa
13 lipca 2021, 17:43Spory, w inne dni może być krótszy, ale również intensywny
Anankeee
13 lipca 2021, 16:30Aktywność na najwyższym poziomie😁 Taki Mąż to skarb😉 Ty zaczynasz,a ja kończę urlop😊
wojtekewa
13 lipca 2021, 16:54Zobaczymy jak będzie w następnych dniach😋