Nie jestem zwolenniczką radykalnych metod. Już je ćwiczyłam i wiem, że to nie działa. A porażka jeszcze bardziej boli i jeszcze trudniej się po niej wtedy pozbierać.
Biegam co trzeci dzień, w inne dni chodzę z psem na długie spacery (mój pies jest na szczęście dość wymagający w tej kwestii). Aha, i jeszcze jedna zasada - staram się nie jeść po 20, a już na pewno nie jeść węglowodanów. Rano pozwalam sobie na troszkę bardziej obfite i zakazane śniadania (np. nutella, naleśniki). Jakoś nie jestem się w stanie przestawić na musli. W piątek zjadłam dwa kawałki pizzy, bo chodziła za mną od kilka dni.
Tak mi się wydaje, że na prawdę nie trzeba ze sobą walczyć. Że im bardziej się walczy, tym bardziej ciało się buntuje.
Ubrania są wyraźnie luźniejsze, apetyt się mocno zmniejszył, jest ok :) I zauważyłam, że jak się wysypiam, to faktycznie sprawia, że jestem spokojniejsza w ciągu dnia, a to wpływa na mój apetyt (głód emocjonalny).
Jedyne czego mogę sobie i Wam życzyć, to oby tak dalej :)
PS: ważę już tylko 87,1 kg :)
.Kicia.
4 lutego 2013, 17:54Gratulacje kochana co do sniadan to ja uwazam ze i tak je spalimy w ciagu dnia wiec mozemy sobie pozwolic na cos Extra a co do musli to one niekoniecznie sa takie zdrowe maja duzo cukru no chyba ze zrobic samemu
bella888
29 stycznia 2013, 11:51z każdym kg jesteś o krok do przodu. I staraj się jednak wyrzucić całkiem tę fantę. Wiem że to trudne bo ja sama jeszcze do niedawna byłam maniaczką coli.