Wydaje mi się, że najważniejszy jest luz, aby nie podchodzić do kwestii odchudzania zbyt restrykcyjnie. Jeśli jestem non stop skupiona na tym co mogę a czego nie mogę, to po pierwsze: odbiera mi to przyjemność radowania się tym, co jest; a po drugie: sprawia, że czuję wyrzuty sumienia za to, że zrobiłam coś czego nie powinnam - co prowadzi często do rezygnacji. Bo jeśli zrobiłam to raz, to zrobię pewnie i kolejny raz. A skoro tak, to po co się męczyć. Też wielokrotnie to ćwiczyłam, więc wiem...
A więc luz:) a o co chodzi? mianowicie jak masz wielką ochotę na czekoladę, to ją zjedz! Zazwyczaj jest tak, że jedna mała kostka zaspokaja potrzebę (też sprawdzone). Jak masz ochotę na ciastko, to też je zjedz. Kurcze, jesteśmy tylko ludźmi. Trzeba mieć niesamowitą motywację, żeby sobie wszystkiego odmawiać i jeszcze czuć się szczęśliwym.
Ja miałam wczoraj taki przykład - poszłam z dziewczynami na ploty, nakupowałyśmy sobie ciastek, orzeszków, krakersów, coś na popitkę. No i jadłam, bez wyrzutów sumienia, że nie mogę, bo wszystko diabli wezmą. W pewnym momencie już nie miałam ochoty (nie objadłam się tym! czytaj: zaspokoiłam swoją potrzebę) więc przestałam to jeść. Jakie to proste?:)
LaInspiracion
2 września 2012, 19:57Bardzo, ale to bardzo cie rozumiem.