...przeżyłam wczorajszego killera. Już pierwsza seria sprawiła że o mało nie umarłam....później było już tylko gorzej. To mój 23 killer. Teoretycznie z każdym następnym powinno być lepiej. I jak zwykle teoria znacznie odbiega od praktyki. Efekt był taki że pot zalał mi oczy(dosłownie). Pierwszy raz w życiu tak ze mnie kapało. Może to dobrze nie wiem. Wiem że po wszystkim nie miałam siły oddychać....Nawet odpuściłam pośladki z Mel B. Miałam lekkie wyrzuty ale obiecałam sobie że dziś po biegu je zrobię.
Problem z pobudzeniem chyba sam się rozwiązał. Jak? Organizm stwierdził ze spanie po 4-5 godzin to zdecydowanie za mało i "padam" ok 23.00. Zawsze co 6 godzin snu to nie 5. Czuje że jestem przemęczona. Nie mam już tyle zapału i werwy do ćwiczeń czy biegu. Jednak poczucie obowiązku nie pozwala mi tego zaniechać. Byle do wakacji....Szkoda ze to dopiero w sierpniu. tydzień wolny od ćwiczeń zamienię na tydzień dreptania po górach. Aktywność w innej formie.
dziś w planach bieg. i obiecana Mel B.
Chyba wpadłam na pomysł jak rozwiązać problem z kolacją. Powinnam ją jeść ok 20 ale wtedy zawsze ćwiczę, kończę i nie mam ochoty na nic. Efekt jest taki że od lekkiej przekąski ok 18.00 do rana nie jej nic. Więc wymyśliłam koktajle. Warzywne albo owocowe. Mam nadzieję że to zda egzamin.
Miłego dnia
BedeWalczycDoKonca
12 czerwca 2014, 08:03Kochana to zmęczenie to też wina pogody, która ostro daje nam się we znaki... Przyda Ci się dzień odpoczynku, który poświęcisz tylko dla siebie. ;) Miłego dnia !! :)