...poczuć się szczęśliwą! Czyli - zrobić killera i cieszyć się świadomością że to już za mną! Nie wspomnę ze o mało w trakcie nie umarłam, bo to chyba oczywiste. Ale zrobiłam. Dałam rade. Zauważyłam że robię go coraz bardziej precyzyjnie. Nie skupiam się już tylko na walce o oddech ale świadomie napinam mięśnie.
Dziś chyba skalpel. K. dalej chory więc z biegu nici. Po głowie mi chodzi zakup skakanki. Niby prosta rzecz ale.... trzeba się jakoś przygotować na skargi sąsiadów że tupię. I tak są wyrozumiali jak oboje z K skaczemy w czasie killera.
Ogólnie jestem lekko zestresowana piątkową gastroskopią. Rok temu zarzekałam się że nigdy więcej...a teraz? Oby tylko w końcu postawili jakąś diagnozę bo trzeciej gastroskopii już chyba nie przeżyję....
Caandyy
4 czerwca 2014, 09:34Jak dajesz radę z killerem to z gastroskopią tym bardziej sobie poradzisz :) Ja zawsze myślałam, że jestem w dobrej kondycji ale killer ze mną wygrywa :(