Wiem,ze zapisalam sie tutaj jakies 4 lata temu. Od tego czasu moje zycie zmienilo sie diamentalnie. Zmienilam prace, wyszlam za maz, zaczelam studiowac kolejny kierunek - tym razem ksiegowosc (zaocznie) no i co najwazniejsze to "dorobilam" sie dwojki przecudnych dzieci!!!
Przed ciaza wykryto u mnie zespol policystycznych jajnikow, co niejako mogloby byc problemem z wahaniem sie mojej wagi. Mialam jednak na tyle szczescia,ze bez problemow udalo mi sie dwukrotnie zajsc w ciaze.
Przed pierwsza ciaza wazylam 85 kg. Od przyjazdu do UK przytylam 15 kg...nie,zebym jakos zwiekszyla ilosc jedzonego pokarmu. Poprostu rzucilam palenie a wraz z nim zmienilam kuchnie z polskiej na bardziej angielska...
no ale wkoncu postanowilam sie za siebie zabrac w 2011 i schudlam 5kg. Pozniej zmiana pracy i dodatkowe studia zatrzymaly mnie w miejscu, az zaszlam w ciaze no i wtedy dopiero sie posypalo...
W pierwszej ciazy strasznie przytylam. Hormony szalaly, a ja dobilam 103kg! Przez pol roku po porodzie z trudem chodzilam,bo przez te hormony biodra mi wsiadly...poprostu jakies tam sciegna sie rozeszly i z trudem poruszalam sie po domu. Po 6m fizjoterapii stanelam spowrotem na nogi i probowalam dojsc do formy sprzed ciazy...Dobilam 86kg gdy postanowilam ponownie zajsc ciaze.
W drugiej ciazy przytylam do 100kg, chociaz bylam rozmiarowo o wiele wieksza niz w pierwszej ciazy. Syn urodzil sie 4776kg przez cesarskie ciecie(ze wzgledu na wielkosc nie bylam wstanie urodzic naturalnie). O ile moje biodra byly OK tym razem, o tyle moje miesnie pionowe brzucha sie rozeszly do tego stopnia,ze nawet nie moglam polozyc malenstwa sobie na brzuchu, zeby nie wyc z bolu...no i znowu zostalam skierowana na fizjoterapie.
Wiecej o pociazowych moich perypetiach nastepnym razem. Lozko wzywa! :)