Ostatnio wszystko pod górkę w życiu prywatnym, studenckim i zawodowym... ciągle coś się psuje, coś nie idzie, niby wszystko dopięte na ostatni guzik i nagle znów się rozsypuje... Ale z uwagi na charakter portalu nie będę się rozpisywać o pierdołach. Wiadomo, tutaj liczą się kilogramy ;p.
Dietetycznie... no cóż. Dieta trochę poszła w odstawkę.
Mniej się pilnowałam, nie trzymałam kalorii, nieregularne jedzenie. Stosunkowo zdrowo, ale to nie to co powinno być :) Ale waga w miarę w miejscu więc jest ok. Grunt że nie w górę, dopóki cyferki nie rosną nie wpadam w panikę. Ostatnio mam coraz większe wahania jeśli chodzi o poszczególne dni i tak ważę rano na czczo od 70,7 do 71,4. Generalnie jest dobrze, przecież jeszcze na początku roku było ponad 82 :) choć z drugiej strony niedawno byłam na darmowej konsultacji dietetycznej, nie będę się rozpisywać o szczegółach ale mój wiek biologiczny wynosi 38 lat, trochę przykre w wieku 24, ale cóż...
Ze względu na to że mój spadek był dość długo rozciągnięty w czasie (w sumie nadal jest bo jeszcze dużo przede mną) jeżeli chodzi o wygląd to nie zauważyłam tego jakoś szczególnie. Aczkolwiek w weekend pomierzyłam trochę starych ubrań i stwierdzam że jest nieźle. Jest dużo takich w których mi sporo brakowało by się dopiąć pod koniec 2016, teraz jest ok.
Czy dla was też jest to jedną z najprzyjemniejszych chwil gdy mieścicie się w ubrania które były za małe?
Dla mnie to jedne ze szczęśliwszych chwil w szczególności w ostatnim okresie gdy na każdym kroku prześladuje mnie pech, coś się psuje coś nie układa, niby już tak blisko czegoś jestem i za chwilę się oddala.
Oj dobra. Nie o tym miało być.
Wracając do tematu. Wracamy do dietki, coraz lepiej mi idzie z dyscypliną. Jeszcze chwila (2 tygodnie) zanim sobie poukładam inne rzeczy i wrócę do normalnego rytmu dnia, mam nadzieję że zaczniemy spadać i już niedługo będzie upragniona 6 z przodu... już tak niewiele brakuje. Marzy mi się napisanie posta o szósteczce :D