Szlo szlo i zdechlo. No coz, bywa. Od pazdziernika idzie tylko w gore. No i wym sposobem znowu mam 3,5 kg wiecej. Dlatego postanowilam ze przez tych 40 dni wezme sie za siebie. Cwiczen za duzo nie przewiduje, ale mam nadzieje ze srednio 8km na rowerku zrobie. A jezeli bedzie dzien bez rowera to postaram sie albo o 10-20 min na steperze, albo o 1h spaceru. Duzo to nie jest ale przynajmniej troszke ruchu bedzie.
A jezeli chodzi o jedzenie - w zeszlym roku - tak do pazdziernika serio jadlam bardzo regularnie i odpowiednio i bylo widac efekty. Super sie czulam, mialam na wszystko ochote i bylo fajnie. Do Swiat jeszcze jakos mniej wiecej tego pilnowalam, ale od poczatku tego roku juz wszystko szlag trafil. Dlatego pora sie zabrac.
Genaralnie nie jemy w domu miesa, wiec przynajmniej tlusty boczek moze byc od razu wykluczony z diety. Jemy za to bardzo duzo serow, i wlasnie postanowilismy z tego tez zrezygnowac. Czyli moje posilki wygladaja tak:
7:30 - kromka chleba (bez masla) z pasztetem sojowym/szynka sojowa/pasta tunczykowa/pasta jajeczna/pasta z boczniaka/paprykarzem vegee (150kcal)
10:30 - mandarynka/jablko/gruszka/owoc jakis (100kcal)
12:30 - goracy kubek + grzanka (100kcal)
15:30 - mandarynka/jablko/gruszka/owoc jakis (100kcal)
18:00 - obiadek: jemy bardzo roznie, ale postaram sie, zeby to bylo kolo 400kcal.
Czyli dieta powinna byc na okolo 850kcal - ale pewnie w rzeczywistosci bedzie to 1000.
Oczywiscie mam pare "wyjsc jedzeniowych" w tym czasie. Ale postanowilam nie swirowac. I normalnie sobie zjesc cos dobrego w fajnej restauracji i nie jesc potem obiadku w domu.
No i w ogole postanowialam pisac codziennie (w miare mozliwosci) do 28 marca. I moj cel to 28 marca najpozniej miec ponizej 60. Czylko mam 4,2kg do schudniecia w 44 dni. Chyba do zrobienia :) Tylko musze sie sprezyc i wytezyc :) No to do dziela.