Dlaczego chcemy chudnąć, pięknieć, głodnieć ... ?
Wszędzie czytamy o jakże powszechnych "niewłaściwych" powodach odchudzania. Że wygląd, że grube udo, że chłopak zostawił i życie nie ma sensu dopóki nie będziemy wyglądać jak Mirranda Kerr. I wtedy wszyscy rzucili się na szczytne zdrowotne cechy dietowania, żeby się nie mierzyć i nie ważyć tylko pałać radością płynącą z samej świadomości dbania o zdrowie. Cel właściwy i szczytny, prawda?
Tylko na ile taka myśl pomaga Nam w codziennych zmaganiach z zastałymi już, nie zawsze zdrowymi nawykami ... W moim przypadku nie jest to (być może niestety) wystarczająca sprawa. Przeczytałam gdzieś, że wyrobienie nowego nawyku trwa 30 dni. Myślę, że jest to nieźle naciągnięta średnia krajowa. Być może dla niektórych motywacyjnych herosów zmiana nawyku trwa blisko tygodnia, dwóch. Mi osobiście bliżej jest do 2 miesięcy. ;)
Postanowiłam przeprowadzić eksperyment na żywym organiźmie. W dniach 6 marca - 1 czerwca będę wypracowywała nowe nawyki żywieniowo-ćwiczeniowo-rytynowe. Plan jest na ok. 1200 kcal dziennie i treningi 4 razy w tyg. ze stopniowaniem wysiłku. Trzymajcie kciuki! Cel zacny i ambiny, a że planuje zwierzać się tu często i obficie z przebiegu planu nie będzie oszukaństwa! :)