Witam po dłuższej przerwie :)
Dziś chyba będzie krótko, ale mam nadzieję, że przez dodanie jakiegokolwiek wpisu wniosę w swoje dni nieco więcej spokoju i pewnego rodzaju racjonalizmu.
Otóż w tamtym tygodniu udało mi się wypełnić postawione sobie cele: te dietowe oraz ćwiczeniowe. Jestem wręcz zachwycona dywanówkami jednej z trenerek na yt (Rebecca Louise) i wykonuję je codziennie. Dzięki temu czuję się mniej ociężała, a każdy odczuwalny zakwas jest źródłem swoistej radości i satysfakcji. Najbardziej polubiłam ten o to zestaw: , ponieważ podczas wykonywania tych ćwiczeń odczuwam największy i najprzyjemniejszy rodzaj bólu mięśni ;) Postanowiłam ćwiczyć po 30 minut każdego dnia, lecz gdy mam ochotę i siłę - nie protestuję 40, czy nawet 50 minutom. Ćwiczyłam na zmianę: jednego dnia brzuch i ramiona, kolejnego pupa i nogi. Dzięki swoim staraniom schudłam. Cellulit częściowo się zredukował! Dokonałam nieśmiałych pomiarów i powiem Wam, że od początku mojego nowego startu zostało zrzucone 6 kg, 4 cm z bioder, 4 z talii, a z biustu... cóż! Czuję po wszystkich biustonoszach, że jest mniejszy. Ale powiem Wam, że w zupełności akceptowałam swoje 70A i z wielką przyjemnością wrócę do tego mikroskopijnego rozmiaru ;)
Ponadto rurki już się tak nie opinają, koszula umożliwia normalne ruchy - same pozytywy!
Gdyby tylko udało mi się być tak silną osobą na dłużej... Jakoś nie umiem się dźwignąć. Podczas @ miałam zatrzymanie wody, ale przemówiłam sobie, że to na pewno efekty nieregularnych posiłków i małego podjadania. Więc oczywiście moją mobilizację licho wzięło i nagle stałam się osobą pustą, bez chęci do walki. Nie chce mi się ćwiczyć, nie chce mi się utrzymywać diety - efektów nie będzie! A nawet jeśli, to swoim cardio (skakanka) na pewno nabawię się masywnych nóg! Wiem, że to zupełnie irracjonalne, ale jestem bardzo rozdrażniona, rozleniwiona i czuję, jakbym się dusiła we własnym pokoju i ciele. Nie wychodzę z domu i chyba właśnie to najbardziej na mnie oddziałuje... Wyprzedzę ewentualne pytania - stan mamy mi na to nie pozwala. Pogoda za oknem jest śliczna - aż chciałoby się pobiegać! Wiem, że stan mobilizacji jest cudowny. Ta satysfakcja po osiągnięciu celu wręcz bezcenna. Ale co robić w sytuacji, jeśli nie ma tego płomienia? Zgubiłam gdzieś i zapałki, i zapalniczkę...
I tyczy się to nie tylko ćwiczeń, ale i diety, i relacji międzyludzkich, nauki... Czuję się zwyczajnie samotna :( A samotność uwielbia dopiec.
PS.
Mili pracownicy serwisu wysłali mi dokument świadczący o sprawności mojego telefonu, który... nadal nie działa! Odesłałam z powrotem i takim cudem wciąż nie mam telefonu. Koszmar XXI wieku. Potrzebuję dokonywać przelewów, mieć kontakt z osobami, które wiele dla mnie znaczą, robić zdjęcia jedzenia (to mnie bardzo nakręcało). Eh...
behealthy
5 listopada 2015, 11:23Jak to mówią: chcieć to móc. Jesteś tego idealnym przykładem :)
Vivien.J
5 listopada 2015, 11:42Ależ mi się teraz miło na serduchu zrobiło! Dziękuję :)
klaudiaankakk
29 października 2015, 07:13Gratuluję :* musisz myśleć o diecie jmi cwiczeniach jak o codziennosci wtedy przyjdzie Ci to latwo ;) a samotnosc dopada kazdego z nas.. :/
Vivien.J
2 listopada 2015, 08:38Dziękuję! ;* Powiem Ci szczerze, że gdy odpuszczę, a wciąż jestem pełna motywacji, to brakuje mi tych czynności ;) Wiadomo, dzień przerwy wskazany. Ale brakuje mi wtedy ćwiczeń. To chyba dobry znak ;) Chyba niestety tak... Wielu jest samotnych wśród tłumów ludzi
klaudiaankakk
2 listopada 2015, 08:44właśnie. w około jest mnóstwo ludzi, tylko co z tego.. przerwa oczywiście wskazana ale nie za długa ;D
Vivien.J
2 listopada 2015, 09:51To chyba najstraszniejszy z wymiarów samotności :| Nie ma mowy o dłuższej przerwie - tego zawsze staram się pilnować :)
klaudiaankakk
2 listopada 2015, 09:59a to zazdorszczę mi się zdarza popłynąć kilka dni :)
Vivien.J
2 listopada 2015, 10:06Mi wcześniej się zdarzało, ale jak widać praktyka czyni mistrza i łatwiej jest mi się opamiętać w porę ;) Zawsze przypominam sobie wtedy o całym swoim wysiłku - to skutkuje
klaudiaankakk
2 listopada 2015, 10:18Kiedys bym odpuscila sobie naawet po jeednym grzesznym dniu. Zaczynała bym od nowa. Teraz daje sobie "luzniejsze" dni i nie rezygnuje całkowicie z diety podczas tych dni. To naprawdę kolosalna różnica. :))
Vivien.J
2 listopada 2015, 10:25Dokładnie! Taki luz na pewno jest bardziej komfortowy dla naszej psychiki :) Trzeba dobrze się czuć podczas całego procesu odchudzania, bo inaczej byśmy od razu to rzuciły w kąt. Takie luźne dni robię sobie w weekend ;) Zjadam wtedy (np w niedzielę, choć czasem i sobotę) 1800 kcal, a nie standardowe okolice 1500. I dobrze mi z tym
aluna235
28 października 2015, 22:20Oj, każdy z nas mam słabsze dni. Trzeba nauczyć je akceptować. Do mnie dociera, że gorsze samopoczucie nie jest zielonym światłem by jeść byle jak, byle co. Mogę na chwile odpuścić ćwiczenia, ale nie zdrowe jedzenie. Zrób coś co sprawi Ci przyjemność. Powodzenia
Vivien.J
2 listopada 2015, 08:35U mnie jest podobnie, też pojawia się pewne zielone światło i zazwyczaj lubi to się kończyć większą ilością kalorii, ale też aktywnością, bo po wszystkim mam wyrzuty sumienia. Wciąż się uczę i myślę, że źle nie było, bo obżarstwa nie zaliczyłam. Dziękuję bardzo! :*
WildBlackberry
28 października 2015, 22:02ej, super ten filmik :D dodam do ulubionych! Gratuluje spadkow, ja tez chce spadki xD oooo
Vivien.J
2 listopada 2015, 08:33Jeszcze na talię jest fajny :P Dziękuję :) Ty też się doczekasz, zobaczysz!
spelnioneMarzenie
28 października 2015, 20:02czuje sie tak samo! uwielbiam z nia cwiczenia :) aktualnie juz dluzszy czas nie cwicze :( gratuluje jednak zrzuconych kg i cm :) kochana walcz, szkoda takich pieknych wynikow zmarnowac, trzymam kciuki ;-)
Vivien.J
2 listopada 2015, 08:32To ostatnie zdanie najbardziej mnie zmotywowało - dziękuję ;*
NieidealnaG
28 października 2015, 19:31Fajnie zanleźć ćwiczenia, które odpowiadają więc działaj, działaj :) Nie dołuj się :*
Vivien.J
2 listopada 2015, 08:31Też bardzo się z nich cieszę, a do tego jest duża różnorodność filmików, więc nie powinnam się znudzić ;) no i mam jeszcze swoją skakankę... Dziękuję, postaram się ;* Czasem trudno jest się podnieść, ale będę zawsze się starać to zrobić :)