Obiecałam sobie rano ćwiczenia, a tu niespodzianka! Nie zauważyłam u siebie pms-u, stad nagle szok, że kiedy ja biorę się w garść, by ćwiczyć, tu taki dyskomfort na mnie spada :D Poza tym, jakoś smętnie było o tej 6 rano, więc ćwiczenia odpuściłam. Przed chwilą porozciągałam się z 15 minut, ale czuję się tak rozgrzana, że od razu mi lepiej :)
Dieta dziś jest, a menu było takie:
1) ŚNIADANIE: jogurt naturalny z kakao, żurawiną, rodzynkami, płatkami owsianymi, płatkami ryżowymi, rodzynkami, cynamonem i imbirem +jabłko
2) II ŚNIADANIE: garść pistacji i sok z papai, jabłka i trawy cytrynowej
3) OBIAD: mały kawałek dorsza pieczonego w folii aluminiowej (przesadziłam z cytryną, dlatego nie mogłam więcej zjeść) i fasolka szparagowa z odrobiną masła
4) KOLACJA: bułka kukurydziana z pestkami dyni, pomidorem i szczypiorkiem +jabłko.
Jakoś dzisiaj piję mało wody... Ale zaraz nadrobię to czerwoną i zieloną herbatą :)
Na jeździe było sympatycznie i przyjemnie. Nawet nie wiem, kiedy mijają te dwie godziny :) W weekend mam spokój, ale nie odpuszczę jutro porannych ćwiczeń i generalnego sprzątania! Na wieczór pozwolę sobie na odrobinę alkoholu, bo idę na ognisko pożegnalne koleżanki, która wyjeżdża do Stanów. Mam nadzieję, że będzie miło, choć na pewno pojawi się tam parę osób, z którymi wolałabym się nie widzieć... Nic nie poradzę.
Zaraz też wykonam masaż bańką chińską i wetrę serum ujędrniające. Ach, jak dobrze czuć się z powrotem na drodze do bycia fit! :)
katy-waity
2 sierpnia 2014, 15:11ja rano nie potrafię ćwiczyć, jestem z tych osób , które rano są nieobecne i nieszczęśliwe, że musiały wstać:))ps to prawda jak coś się dla siebie robi, to samopoczucie podskakuje w górę:)