Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przed spadkiem był wzrost
16 listopada 2005
Na moim wykresie jaest spadek 0,5kg. Tak naprawdę odniosłam większy sukces bo po tej wadze 63kg ważyłam już ponad 64kg. Teraz będę regularnie podawała wagę z każdego piątku. Nie jem słodyczy (staram się), pływam i ćwiczę. Nie jem chleba, ziemniaków - z tym najmniejszy problem. Staram się przestrzegać zasad Montignaca. W ubiegłym roku na jego dicie schudłam ponad 7 kg i bardzo długo waga utrzymywała się. To dobra dieta, bo nie trzeba się głodzić. Wystarczy wykluczyć niektóre produkty ilość spożywanych pokarmów ma mniejsze znaczenie. Wierzę, że mi się uda. Nie jestem gruba, ale można spokojnie o mnie mówić, że "przy sobie". Nie cierpię tego powiedzenia. Ci szczupli albo zupełnie grubi myślą, że wariuję. Czego ja chcę? Przecież jestem tylko "przy sobie". Nie każdy może być szczupły. A ja chcę i wiem , że mogę. Będę ważyła 54kg a może mniej. Moja wymarzona waga to 52kg. Tyle kiedyś ważyłam - też efekt odchudzania. Czułam się wtedy rewelacyjnie. Nie musiałam się zastanawiać czy w jakimś ciuchu będę dobrze wyglądała. We wszystkim było mi dobrze. O tym właśnie marzę.
2ska
17 listopada 2005, 02:06jak w temacie :) Moja wymarzona waga to 56 kg. tez kiedys w wyniku odchudzania tyle wazylam... Przytylam jednak az 6kg i widac bardzo roznice. Zle sie z tym czuje i wiem, ze nie wygladam dobrze. Dlatego wzielam sie za siebie. A powiedzonka: "przy sobie" nienawidzę!! Buziaki.
viola93
16 listopada 2005, 13:07Nie wiem jak Ty, ale ja odchudzam się odkąd pamiętam. Z obserwacji własnych wiem, że kiedy wątpię w sukces to jesr on raczej niemożliwy. Wiara daje efekty. Wcią ż sobie powtarzam, że się uda, że już chudnę. To pomaga. Kiedy sięgam po coć "niedozwolonego" (w moim przypadku to słodycze) to dźwięczą mi w uszach własne słowa, że przecież chudnę i najczęściej wycofuję się. Oczywiście nie zawsze tak jest, kiedy mam jakieś problemy trudno sobie wmawiać, że jest dobrze. Ale warto się starać. Więc nie mów więcej o magiczenej granicy 60kg. Ja dokładnie tak samo kiedyś mówiłam. Zmieniłam się po przeczytaniu książki o psychplogii w odchudzaniu i naprawdę wtedy doszłam do 54kg. Takimi stwierdzeniami sama się blokujesz.
anetta4
16 listopada 2005, 11:12Ja nigdy nie ważyłam mniej niż 60 kg (mówię tu o dorosłym żciu) to jakaś magiczna granica, której nie mogę przekroczyć a teraz mam 64 kg i muszę się ostro wziąćza siebie bo już źle się czuję