I jak to zleciało! Jeszcze niedawno zachwycałam się ulubionym październikiem, a tu już 21 listopada. Szokujące.
Wśród zalet listopada nie znajduje wiele, no bo co z nim ? Brzydki, ciemny i nieco depresyjny. Do świąt daleko, ale finansowo trzeba je już brać pod uwagę.
Jedyne co mnie podnosi na duchu to święta właśnie, a raczej moje osobiste oczekiwanie na nie:))) poza tym drugą stroną świąt (niekoniecznie moją ulubioną) jest ich konstruowanie tak, by uwzględnić całą rodzinę w planach odwiedzin. Gdzie spędzić Wigilię, z kim, może we własnym gronie? Do kogo w święta i jakiej kolejności? Trudne pytania, nieoczywiste czasem....Święta kojarzą mi się z magią i spokojem, a w rzeczywistości bywają w pędzie i w drodze, bo wszystkich trzeba odwiedzić. A może tak właśnie mają wyglądać? Rozmyte, rozdrobnione....Po takich "bieganych" świętach zawsze zadaję sobie pytanie: "i na to czekałam z taką niecierpliwością?"
Mam chyba jakiś kryzys, co? :)))
AMORKA.dorota
25 listopada 2014, 19:55my żeby uniknąć problebu kto gdzie kiedy zrobilismt WIGILIE u NAS
dariak1987
22 listopada 2014, 08:00nie bez powodu mówi się ''brzydka jak noc listopadowa'' :) a co do świąt, to dla mnie zaczynają się kiedy goście rozjadą się do domów i można być na luzie, tylko w najbliższym gronie, wyłożyć nogi na kanapie itd itp :)
savelianka
21 listopada 2014, 19:33dobrze że ja nie mam takich problem na Święta, u mnie zawsze jest tylko jedna rodzina,moja,jeden dom- mój,i żadnych stresów:))