Szybko leci ten czas, styczeń już jest wspomnieniem, lutego bardzo nie lubię, bo choróbska różne lubią się przyczepić.... starszy synek (5 l.) taką załapał anginę, że gorączka nie spadała, musiałam iść do szpitala w pon. i dostał kroplówkę, leki dożylnie i na szczęście po tym mu się polepszyło.
Ja teraz w jakimś dziwnym stanie się znajduję, ni to kryzys, ni to chandra. A właściwie to nie wiem co mi - chyba jakieś wakacje by się przydały....
Waga w porządku. Tzn. nie chudnę, ale moim celem było nie przytyć przez zimę, by na wiosnę znów ruszyć z ćwiczeniami. To się udaje...
Co jeszcze nowego? Z mężem też jakoś chwilowo w kryzysie, każdy jakiegoś doła złapał. Oj niedobrze...
Zęby leczę i to jest najgorsze, chyba nie wyjdę od dentysty przez najbliższe dwa lata :(
izunia199011
7 lutego 2014, 10:09Eh jak to sielanka :( U każdego jest masa kłopotów