Urlop minął szybko. Nie wiem nawet czy przyjemnie. Momenty przyjemności były oczywiście, ale ogólnie to raczej nie. Nie umiem odnaleźć się w moim życiu. Mam ogromnego doła. Ale nie od teraz , ale od dłuższego czasu. Właściwie to od urodzenia drugiego dziecka. Nie byłam przygotowana na taką ilość dodatkowych obowiązków. Nie wiem co robić. Nie umiem i nie lubię żyć w nieporządku, a nie daję rady ogarnąć wszystkiego. Mąż też jakiś leniwy jest, nie pomagają prośby ani groźby. Dziś moją myślą jest to że odpuszczam, ile można...
Jestem rozczarowana. Nie chce mi się gotować, nie chce mi się ciągle myć naczyń (dlaczego ich ciągle jest dużo?) nie chce mi się wiele rzeczy...
Cieszę się, że mam dwójkę dzieci ale ilość obowiązków przy malutkim dziecku jest zbyt duża, a ja już za stara jestem na takie ceregiele. Dzieci trzeba mieć przez 30-tką, potem to już człowiek wygodny się robi....
W małżeństwie też kryzys, różnice między nami stają się ogromne, nie wiem kiedy to się stało? On lubi być w domu, ja wolę ruszyć tyłek, on tylko mocny jest w gębie, ja wolę zadziałać. Ja lubię porządek, jemu nieład raczej nie przeszkadza.
Do tego wczoraj mężuś rozczarował mnie mocno: za kilka dni mamy 10 rocznicę ślubu, a w naszym kościele w każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest odnowienie przyrzeczeń małżeńskich dla tych którzy w danym miesiącu jakiegokolwiek roku brali ślub. Marzyło mi się, że i my, razem z dziećmi, odnowimy sobie tę przysięgę. Tak głupia kobieto, marzyło się... mężuś wziął młodszego synka,wyszedł z kościoła na spacerek z wózkiem i wrócił sekundę po przyrzeczeniach. Wiem, że zrobił to świadomie. A ja przepłakałam pół mszy w rękaw. Nawet teraz ryczę...
A może to moja wina, święta nie jestem. Kłócimy się czasem, ale miałam dobre zamiary wczoraj...szkoda
Novalia26
28 sierpnia 2013, 14:59rozczarowanie czy może kryzys ... doardzo Ci współczuję sytuacji w jakiej się znalazłaś. Rozumiem również ciebie bo sama jeszcze tydzień temu pisałam, że jestem rozczarowana w małżeństwie. Jedyna rada to ROZMOWA, szczera, prawdziwa to może pomuc lub -niestety- dobić, ale bez rozmowy ani rusz,
AMORKA.dorota
28 sierpnia 2013, 07:55gdyby mąż chciał Ci pomagać w codziennych obowiązkach to pewno byłoby lżej.Ja drugie dziecko rodziłam mając 39 lat i naprawde gdyby nie mąż to momentami padłabym na twarz.Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Anankeee
26 sierpnia 2013, 20:11:(
savelianka
26 sierpnia 2013, 15:42a,i to na pewno nie twoja wina,,,po prostu wy z mężem różne macie charaktery,inne priorytety,,i tego nie zmienisz,niestety,albo się z tym pogodzisz,albo trzeba nowego męża szukać...ja się staram pogodzić,chociaż łatwo nie jest,,,bo my nawet różne gusta mamy,co do mebli,co do ciuchów,co do sposobu na odpoczynek,,,oj ciężko....gdy bym miała teraz wybierać męża,to całkiem inne bym miała priorytety,,,,najważniejsze,by była wspólna pasja,wspólne interesy,by małżeństwo w tym samym kierunku patrzyło,A jak tego nie ma,to trzeba całe życie przystosowywać się jeden do drugiego,a to nie jest łatwe....
savelianka
26 sierpnia 2013, 15:38Jesuuu,jak bym o sobie czytała,,,,no tylko że ja już dzieci mam wprawie odchowane,ale cała reszta-to moje myśli:) Mój też by chyba wyszedł z kościoła,no nie lubi takich "lirycznych" momentów,jak tam rocznica ,,,,oj bardzo cię rozumiem,bardzo mocno cię tulę,trzymaj się!