Złamałam też pierwszy raz w życiu pół godziny na 5km. Tutaj udokumentowanie biegu dzisiejszego:
Żeby nie było jednak tak różowo... Przyznaję się bez bicia do grzechów. Grzechu lenistwa i obżarstwa.
Dziś rano zatańczyłam na lodzie przed klatką i strasznie naciągnęłam sobie mięsień. Była to bardzo wygodna wymówka dla mojego lenistwa ;)
Później jednak byłam wspaniałomyślną dziewczyną i zrobiłam ukochanemu makaron z sosem serowym. Mimo, że zjadłam malutką porcję wyrzuty sumienia zaczęły mnie gryźć. I wstyd kiedy przyznałam się koleżance ;)
Przestając zatem usprawiedliwiać się bólem pleców, przebrałam się i ruszyłam na stadion. Uznałam, że jeśli ból będzie nieznośny w każdej chwili będę mogła wrócić.
heres.to.be.fit
31 stycznia 2014, 11:28jesteś niesamowita! szczerze Ci gratuluję i życzę dalszych sukcesów:)
nadson
30 stycznia 2014, 19:27Wow, szacunek! Wieeelki szacunek!
Lena_
30 stycznia 2014, 19:25Łaaa gratulacje, wielkie brawa ;) Ja mam tylko 40km ;)
buka11
30 stycznia 2014, 19:21Gratuluję tej stówki. Ja z porównaniu do Ciebie to leń. Tylko 50 km