Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ula SB wraca po półrocznej nieobecności... z 3
nadprogramowymi kilogramami :P


Kochane Dziewczyny!

Witam Was serdecznie po niesamowicie długiej, półrocznej przerwie! Przez ten czas sporo się wydarzyło. Jak może niektóre z Was pamiętają, udało mi się zrzucić ok. 15 kg dzięki diecie, ćwiczeniom, wytrwałości i regularnemu trybowi życia. Poza tym eksperymentowałam z wegetarianizmem, co niestety nie sprawdziło się na dłuższą metę ;) Nieważne.


Niestety, przez ten czas kompletnie zaniedbałam ćwiczenia... Dietę niestety też. Wracam do Was z ogromną wagą 90,4(!!!) kg - przez cały czas trzymałam wagę na poziomie mniej-więcej 88 kg (co absolutnie nie jest powodem do dumy, ale trzymałam tę wagę pół roku), no ale wiadomo - Święta, czekolada, alkohol, ciacha, sałatki... I dupa :)

Zaniedbałam też ćwiczenia, kompletnie. Teraz mam ten problem, że absokutnie NIE MOGĘ ćwiczyć. Nie dlatego, że nie chcę. Jakimś cudem nabawiłam się uszkodzenia łąkotki (łękotki? takie coś w kolanie), co wiąże się ze strzelaniem w kolanie przy co drugim kroku i potwornym bólem przy jakimkolwiek wysiłku fizycznym, w którym nogi są jakkolwiek obciążone. Wierzcie lub nie, ale nawet brzuszków nie mogę robić. Nie wiem, na czym to polega. Byłam u lekarza i oświadczyli mi, że raczej czeka mnie operacja. A jak zoperują, to dostanę zwyrodnienia w kolanie i czeka mnie kolejna operacja. Na razie więc czekam, ale lekarz rodzinny już mnie wypytywał o wyniki, więc raczej długo sie nie uchowam.

Chciałabym wrócić do diety. Nie wiem, na ile uda mi się wrócić do poprzednich nawyków - wstawania o 7 rano bez względu na dzień tygodnia, jedzenia śniadania, 4-5 posiłków dziennie, bawienia się w gotowanie, robienie zdjęć. Te ostatnie chyba zresztą sobie daruję, bo po prostu nie będzie mi się chciało ;) Jeśli chodzi o ćwiczenia, to moja aktywność fizyczna będzie niestety ograniczać się do sprzątania domu i wybiegu dla królików. Niczego innego nie będę się podejmowała na własną rękę, bo obawiam się, że takim zabiegom zawdzięczam swoje rozdupcone kolano.

Chwilowo nie chcę się bawić w żadne wyszukane diety. Ot, na początek ograniczę alko do minimum i postaram się jeść jak najmniej słodyczy - powiedzmy 2-3 razy w tygodniu małą porcję. Również 3-4 posiłki dziennie (w zależności od zapotrzebowania, bo teraz, kiedy nie ćwiczę, moje zapotrzebowanie kaloryczne raczej zmalało) wydają mi się rozsądnym rozwiązaniem. Nie zamierzam się głodzić, zresztą nigdy tego nie robiłam. Ale nad mniejszymi porcjami warto by się zastanowić ;) Tym bardziej, że to jedyna szansa na schudnięcie - mż :)

Na razie lecę zjeść kolację. Nie wiem jeszcze, co tam sobie wysmyczę, ale pewnie zjem po prostu bułkę z czymś tam. Średnio zdrowo, ale bez przesady, nie zamierzam żywić się tylko sałatą :)

Pozdrawiam Was serdecznie i lecę się pogapić, co u Was!

Buziaki, ula

  • siczma

    siczma

    3 stycznia 2015, 16:09

    Nooo a ostatnio sie zastanawialam co się z Tobą dzieje

  • nataliaccc

    nataliaccc

    1 stycznia 2015, 19:22

    cieszę się, że wróciłaś:-) jeśli chodzi o kolano i sprawy z nim związane- niestety, ale waga jest tutaj również kluczowa, bo to drugi staw najbardziej obciążony wagą ciała:/ Powodzenia w dietce i czekam z niecierpliwością na wyniki od lekarza, buziak

    • UlaSB

      UlaSB

      1 stycznia 2015, 22:37

      Dziękuję bardzo, na pewno dam znac :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.