Dobry wieczór Kochane Dziewczyny!
Na wstępie chciałam Wam podziękować za niesamowite, ogromne i tak strasznie dla mnie ważne wsparcie, którego udzieliłyście mi w komentarzach pod poprzednim wpisem! Jesteście wielkie, naprawdę nie liczyłam na tak wielki odzew! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! :*
Przy okazji chciałam coś wytłumaczyć :) To nie tak, że ja jestem ślepa i nie widzę różnicy na zdjęciach :) Na zdjęciach widzę, nie widzę za to w lustrze, bo jak każda z nas codziennie się w nim przeglądam, choćby po to, żeby poprawić włosy, umalować się czy ubrać jak człowiek ;) Uwierzcie, trudno zobaczyć różnicę na samym sobie i jak jedna z Was ładnie to ujęła, "ciężko jest się zobaczyć oczami innych". Sporo siedzi w głowie, a mnie jeszcze dobiło poniedziałkowe ważenie, przy którym waga pokazała 700 g więcej, chociaż była to najprawdopodobniej wina mojej trwającej 2 tygodnie biegunki... Organizm po prostu tak głupio się bronił, co nie zmienia faktu, że przez cały tydzień trafiał mnie szlag :P
Poza tym jestem krótko przed @, tak że w ogóle tragedia jakaś... Jaram jak smok, wszystko mnie wkurza, ale...
KONIEC Z TYM!
Wczoraj wieczorem przeprowadziłam ze sobą szczerą rozmowę w cztery oczy (przed lustrem). Nie żeby jakieś pierwsze objawy schizofrenii czy coś, nieee... ;) Poprzeglądałam Pinteresta, w ramach buntu się nie umyłam i poszłam spać. Przed zaśnięciem wbiłam sobie do głowy kilka fajnych tekstów i porad z Pina oraz to, co pisałyście Wy. Wstałam dziś z nieco innym nastawieniem - zjadłam zupełnie normalną owsiankę - nie dość, że nie zblendowaną, to jeszcze ugotowaną, czego normalnie nie cierpię. Smakowała mi jak nigdy. Stwierdziłam, że na takie rzeczy jak owsianka czekoladowo-daktylowa mogę sobie pozwolić nie częściej jak raz w tygodni, bo to kcal w ch...olerę. Że całe szczęście, że skończyło mi się masło orzechowe, które po takiej mega owsiance wyżerałam łyżeczką (okay, odrobinę, ale zawsze). Że muszę jeść wolniej i bardziej koncentrować się na tym jedzeniu, ale po posiłku natychmiast zmienić temat, bo zwariuję. A przede wszystkim, że muszę sobie sama dać siana, bo się zamęczę. Jak będę chciała dzisiaj poczytać coś na przyszłotygodniowe zajęcia, to poczytam, a jak nie, to też nie umrę. Że muszę wreszcie ruszyć dupę i posprzątać mieszkanie, bo nawet tego mi się ostatnio nie chciało. Że pojadę z E do ogrodu i nareszcie mu tam pomogę, bo nieborak robi wszystko sam - ja albo nie mam czasu albo jestem zmęczona albo nie mam ochoty.
Wysprzątałam kuchnię i łazienkę (poza podłogą), wyprałam dywaniki, w ogrodzie latałam z wiatrówką i próbowałam upolować obiad, a później latałam z grabiami i zbierałam skoszoną przez E trawę, aż mi się odciski na dłoniach porobiły. Na początku w ogrodzie myślałam o żarciu - cały czas, chociaż nie byłam głodna, bo dopiero co po obiedzie. Dopiero jak wzięłam się za to grabienie, puściłam sobie swoje ukochane bałkańskie rytmy w słuchawkach i skupiłam się na pracy (i na tym, żeby mi ręce nie poodpadały ;)), stwierdziłam, że właściwie to ja mogę w ogóle nie jeść, bo jest tak fajnie. Pograbiłam z godzinkę, a teraz przyjechałam do domku i odpoczywam. Językoznawstwo dalej leży odłogiem, tym razem "Krzyżacy" wygrali bitwę ;) Bo mnie zawsze najdzie w środku semestru albo przed samymi egzaminami na nadrabianie lektur (w szkole nie przeczytałam ani jednej).
Dobra, koniec marudzenia. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że jadę dalej, że cieszę się strasznie, że Was mam i że jutro zaczyna się nowy, słoneczny tydzień, więc może być tylko lepiej :))
Lecimy z fotomenu (dziś już spokojniej...):
Śniadanie: płatki i otręby z mlekiem zwykłym, owsianym, nasionami chia, 1/2 banana i jagodami, a całość polana odrobiną syropu z buraka. Było pyszne!
II śniadanie: cały talerzyk owoców: małe jabłko, mała brzoskwinia (wiem, że na zdjęciu nie do odróżnienia, ale wierzcie mi, tam naprawdę leżą dwa różne owoce ;)), reszta jagód i wczorajszych wiśni, kilka jagód goji, do tego szklanka soku z marchwi.
Obiad: Powtórka z wczoraj praktycznie: 2 kotlety z cukinii i fety, kolorowa sałatka (dużo, ale mniej niż wczoraj) i jajecznica z kaszą gryczaną. Do tego kilka orzeszków z cieciorki - dziś wypróbowałam nowy smak: czerwona papryka, sumak i harissa i kurna wyszły takie dobre, że już sama nie wiem, które zrobić następnym razem :)
Kolacja: serek wiejski (ostatni :( jutro idę zrobić zapas :)), naturalna activia, 2 łyżeczki dżemu i trochę żurawiny. Oczywiście przepyszne :)
Co do ćwiczeń, to wczoraj zrobiłam tylko 9. dzień wyzwania abs (a i tak myślałam, że się zes... na kwadratowo przy podnoszeniu nóg), a dzisiejszy dzień był cały aktywny, więc wieczorem będzie 10. dzień abs, a co poza tym, to się zobaczy :) Zero stresu :P
Idę się dalej odstresowywać :) Trzymajcie się cieplutko i do jutra! Jeszcze raz dziękuję! :*:*:*
Grubaska.Aneta
19 maja 2014, 22:19widze Ty również lubisz tak aktywnie spędzać czas w ogrodzie jak i ja;)
Paoolineczka
19 maja 2014, 17:10Odkąd tu jestem (na Vitalii) wydawało mi się, że jesteś ideałem :) pyszne jedzenie, pełno ćwiczeń i, że ogólnie zorganizowana :) I aż miło poczytać, że nie tylko ja jestem czasem leniem prześmierdzącym :P A tak serio to najważniejsze jest mieć dystans do siebie i tego co się robi. Bo co innego mieć nad sobą zdrową samokontrolę a co innego popadać w obsesję. Zdrowy rozsądek wszystko załatwi :) :*
UlaSB
19 maja 2014, 17:25Ach, bez przesady, żądna z nas nie jest ideałem i każdej z nas zdarzają się wpadki :) Ale poważnie robiłam takie wrażenie? Mnie tam do ideału naprawdę daleko, nie do końca jestem z siebie zadowolona ;) Ale masz rację, gdzieś trzeba wyznaczyć granicę zdrowego rozsądku, bo człowiek inaczej zwariuje :) Buziaki! :*
ZbuntowanyAniol2013
19 maja 2014, 16:14Zazdroszczę Ci ogrodu i własnych wiśni :D Twoje jedzonko nie dość, że jest przepyszne to jeszcze mega wartościowe. Możesz zdradzić od jak dawna jesteś wege? Pozdrawiam:*
UlaSB
19 maja 2014, 17:23Chciałabym móc robić więcej w ogrodzie, bo tak to E najwięcej sam pracuje... Ale własne wiśnie są naprawdę super :) Cieszę się bardzo, że podoba Ci się moje menu :) Na wegetarianizm przeszłam coś koło listopada zeszłego roku, więc nie tak dawno temu :) Buziaki! :*
ar1es1
19 maja 2014, 14:46Co do owsianek to polecam zalewać wodą na noc a rano do tego jogurt nat z owocami+posiekane orzechy lub np suszoną żurawinę.Mam nadzieję że wszystko co zaplanowałaś Ci się powiedzie;*
UlaSB
19 maja 2014, 15:46Dziękuję :) Oczywiście znam ten sposób, z owsiankami akurat jestem za pan brat, próbowałam już naprawdę wszystkiego :) Nie jestem fanką owsianek z lodówki, w zasadzie smakowała mi tylko ta piernikowa, która jest na blogu. Ostatnio mam fazę na gotowane owsianki ;) Trzymaj się cieplutko :*
puszek.
19 maja 2014, 11:45ocet balsamiczny podrzewasz na ogniu, czy dodajesz jeszcze cukru do niego? nigdy nie uzywalam octu /sosu balsamicznego/zredukowanego , wiec sie pytam ;-) ponoc to to slodkie? bo sam ocet przeciez nie bedzie slodki. Ja uzywam zwyklego octu winnego i oliwy/oleju rzepakowego. a do czego oprocz salatek to uzywasz?
UlaSB
19 maja 2014, 12:16Ostatnio nalalam octu do garnka tak, że pokrył dno, dodałam łyżeczkę miodu i trochę vegety i tak gotowałam na średnim ogniu przez kilka min :) Tylko zapach jest koszmarny, trzeba mieć kuchnię z dobrym dopływem powietrza :) Poza tym czasem robię jakiś sos czosnkowy albo jogurtowy z ziołami, zależy co mam w domu :))
flaviadeluce
19 maja 2014, 09:53gdzie kupowałaś chia?
UlaSB
19 maja 2014, 10:25W niemieckim bio-sklepie ;)
Vacaburra
19 maja 2014, 00:58Super, że u Ciebie już spokojniej i pozytywnie! Nie mozna się dac zwariowac hehe A co do ogólnej postawy to muszę z Ciebie wziąć przykład, bo sama mam ostatnio problemy z nawałem pracy, stresu i przejmowaniem sie wszystki do okoła
UlaSB
19 maja 2014, 07:49Nie no ja doszłam do wniosku, że się zamęczę w końcu, jak tak dalej pójdzie :) Życie jest za krótkie, trzeba zeń korzystać ;) Buziaki!
nataliaccc
18 maja 2014, 22:10:-) i mega pozytyw dla Ciebie:-) uwielbiam to w Tobie!:*
UlaSB
19 maja 2014, 07:48Dziękuję bardzo :D
puszek.
18 maja 2014, 21:12tak widze ze zajadasz się salatka warzywną, a cos dodajesz do niej? jakis olej ocet? czy poprostu bez niczego?
UlaSB
19 maja 2014, 07:45Tam widać na zdjęciu sos :) To zredukowane balsamico - tu akurat ze sklepu, chociaż czasem robię sama :) Poza tym sól albo przyprawa Maggi, bo uwielbiam ;)
siczma
18 maja 2014, 20:45Pyszne. BRdzo dobrze, ze starasz sie zmieniac podejcie, choc z własnego doświadczenia wiem, że ro bardzo trudne. Tak samo w kwestii jedzenia jak i nauki(mówi to osoba, która skończyła maturę w czwartek, a już uczy się słówek i czyta biologię) . Mam nadzieję, że od jutra będę miała też taki zapał do ćwiczeń;(
UlaSB
19 maja 2014, 07:44Walka przeciw samemu sobie jest chyba tą najtrudniejszą, z czego jak gdyby niewiele osób zdaje sobie sprawę. Ale i ja walczę - staram się już nie denerwować, trochę mieć coś z siebie i dla siebie, a poza tym za oknem taka piękna pogoda... :)
minikate
18 maja 2014, 20:22No i po kryzysie :) Super, a z jedzeniem jak zwykle się powtórzę - pysznie! :)
UlaSB
19 maja 2014, 07:38Staram się powoli wracać na dobre tory ;)
Martynka2608
18 maja 2014, 20:21jak kolorowo :) super !
UlaSB
19 maja 2014, 07:38Dziękuję :)
Wiosna122
18 maja 2014, 20:07pracowicie :D a menu wygląda pysznie :) pozdrawiam.
UlaSB
19 maja 2014, 07:37Dziękuję bardzo :))