Tak jak pisałam biegaliśmy w środę choć wcale nie ma się czym chwalić. Kondycja kiepska. Moja, bo mój K. sobie radził doskonale. Biegaliśmy ogółem ok 20 minut, mniej więcej 2 minuty biegu, 1 minuta spaceru. Niestety więcej nie dawałam rady. Najpierw nawet nie byłam taka zmęczona, ale mam problemy z kolką i z oddechem. A potem to już byłam padnięta. Ale mam nadzieję, że się rozkręcę a dzisiaj idziemy na basen!
Jutro Komunia. Mam nadzieję, że pogoda dopisze. Będzie to też małe odstępstwo dietowe, ale szybko się poprawię od poniedziałku. Zresztą nie będę się objadać. Zawzięłam się potwornie. Do tego stopnia, że dzisiaj przygotowałam makaron ze szpinakiem i mój K. w końcu odważył się na skosztowanie szpinaku. I smakowało mu
Także dzielnie walczę. Staram się ruszać jak najwięcej, jeść 5 posiłków dziennie i nie podjadać. Moja skarbonka za niejedzenie słodyczy powraca do łask. I chyba założę drugą za niejedzenie więcej niż 5 posiłków
Także dzielnie walczę. Staram się ruszać jak najwięcej, jeść 5 posiłków dziennie i nie podjadać. Moja skarbonka za niejedzenie słodyczy powraca do łask. I chyba założę drugą za niejedzenie więcej niż 5 posiłków
kikizafryki
28 kwietnia 2013, 10:08Początki są najgorsze, później już tylko z górki :)
Ellfick
27 kwietnia 2013, 21:14wiesz ważne, że w ogóle zaczęłaś.. początki zawsze trudne... powodzenia..
nerro
27 kwietnia 2013, 19:31Dobrze sobie radzisz :) Za czasem bieganie będzie dla ciebie coraz prostsze , wyrobisz sobie kondycję :)