Ach ileż to razy już było.. Nie zliczę, kiedy już wpadałam w rytm - poddawałam się. Za każdym nowym początkiem start od wyższego pułapu. No obecnie jest to jakaś tragedia. I bardziej zdrowotnie podeszłam do tematu. Problemy ze wstawaniem, schylaniem się, bóle kręgosłupa, sapanie na schodach. Stwierdziłam - jeśli nie teraz to kiedy??
Podobno nie wyglądam na te swoje ponad 90 kg, ale ja czuję się jak kulka, a na zdjęciach wybija się to mega.
Moja historia :D
-----------------------
Jestem tradycjonalistką więc oczywiście budzę się tuż przed wyjazdem na wakacje, wpadam w fajny rytm, zrzucam ok 10 kg, nie jest perfect ale czuję się znacznie lepiej. Po wakacjach przez jakiś czas trzymam formę, po czym na jesień opadają skrzydła, metabolizm przyspiesza, a wizja świąt i smakołyków świątecznych sprawia, że myślę standardowo: przecież bez sensu to odchudzanie, jak zaraz będę się obżerać.
W Sylwestra oczywiście postanowienie noworoczne - na wiosnę wejdę w rozmiar 38. Po nowym roku: a to jeszcze dokończę ze smakołyków to co zostało i potem wracam na właściwy tor. Potem nagle robi się "za miesiąc wielkanoc". Budzę się na wiosnę z autoryzowanym efektem jojo :)))) Historia zatacza koło.
Ktoś z Was ma podobnie ?
Pozdrawiam - Turkuć Podjadek :)
Hexanka
20 sierpnia 2024, 18:58O i to jest o mnie … nie wiem czy Cię to pocieszy, ale mimo tych zataczających się kół warto zawalczyć a nóż się uda i przechytrzyć przeznaczenie ?powodzenia
turkuc_podjadek
20 sierpnia 2024, 21:04Dziękuję i wzajemnie ! :) Jestem smakoszem więc postanowiłam jeść wszystko tylko trochę policzyć kalorie, żeby nie przekraczać i a spalam ruchem. Wybrałam ruch zamiast głodzenia się i stawiam na czas a nie głodzenie w pośpiechu :) No zobaczymy. To indywidualny eksperyment :))