po wieczornym składaniu stoi pośrodku pokoju jak niemy wyrzut sumienia i namacalny dowód braku mobilizacji w moim rozleniwionym ciele.... wynajduję setki czynnosci, ktore powinnam wykonać zanim.... niewatpliwie zyska na tym czystość domu ;O)....jakoś tak ciężko chodzi... ma kajdanki na pedałach, boję się że jak mnie capnie..... chłopakki mówią, że to po to żebym ciągneła pedał i naciskając i podnosząc stopę....więc tak to sobie wymyślił....coś jak kierat..... Nie mogę sie zniechęcać...jeszcze tylko odkurze, poprasuje, zrobię obiad, załaduję zmywarkę, zmienie pościel i wypiorę, rozwiesze pranie i przeładuje pralkę, wyrzuce maklulaturę i PET-y, zmienie żwirek w kuwecie, umyję łazienke, zmyję klatke schodową (balkonu nie musze , bo -19C), przespaceruje się z dziećmi, bo wybitnie niedotlenione , a gdy wrócę ze spaceru to wtedy już na pewno....padnę przed TV na kanapie z colą zero w opczekiwaniu na suplementy diety typu chrom, zielona herbata i cos tam jeszcze co na pewno pobudzi moja determinację, motywację i silną wolę.
A guzik!!! Info z ostatniej chwili - dziś wieczorem swietujemy DZIEN BABCI!!!! Późny obiadek 3 daniowy, lody, serniczek, nalewka - życ nie umierać. A rower? Rower nie ma kółek. Musi zostać w domu!
fiona.smutna
23 stycznia 2010, 09:36niemożliwa jesteś:))))) jakbyś chciała u mnie tak posprzątać, to ja chętnie pojeżdżę na Twoim rumaku:)))) a "mazidła ok" oznacz, że nie zapomniałam rano i wieczorem wmasować w uda kremy na cellulit. systematycznie o tym zapomniałam:)))) eeeee Dnia Babci nie zadzorszę:) Ja miałam łatwiej, żadnych obiadków:) pierniczki czekoladki:) więc wypiłam kawę:))) ale moi już wiedzą, że nie zjem:)))) Twoi tez to zrozumieją niebawem:)))) Trzymaj się tundra:))) nie tajga? :)))) bo sama już nie wiem:))))
Samanta24
23 stycznia 2010, 09:09nie opieraj sie tak urokowi roweru:) to powaznei fajna, wciagajaca sprawa... moze stac sie nawet nałogiem:) ja zaczynałam od 10-15 km... teraz robie po 100 km dziennie jak mam czas...wiec i Ty sie zadomowisz na siodełku:) Powodzenia!