Od września 2013r. przestałam tutaj zaglądać, chyba ze wstydu przed samą sobą. Najłatwiej, nie wejsc, zapomniec, zejsc cos slodkiego, nie pojsc na trening. Jeden dzien, drugi, zgubić totalnie motywację i zatracic sie w tym co przychodzi bez żadnego wysiłku. Od września kilka razy motywowalam się do ponownych ćwiczeń, po czym po paru dniach/tygodniach porzucałam je, czując wyrzuty sumienia, które skrzetnie zajadalam kolejną czekoladą...
Aż w końcu, kilka dni temu stwierdzilam, ze nie wyjdę już z domu w mojej ulubionej sukience, bo jest za ciasna! Chyba takiego własnie kopa potrzebowałam, żeby znowu wziac sie w garsc!
Male kroczki poczynilam juz od czwartku - Skalpel 2 z Chodakowską, w sobotę wyciągnelam milosc mojego zycia na wspolne bieganie (5,5km), dzisiaj 20min biegania + trening CSA Ewki.
I wiem czego od września mi brakowało, dlaczego czulam się ciagle zmeczona, nieusatysfakcjonowa i nieatrakcyjna! Od tamtego czasu popelniłam w zyciu kilka glupich błędów - nieodpowiedni mezczyzni, nieodpowiednia dieta, nieodpowiednia aktywność w ciagu dnia. Ale przyszla wiosna, czas na posprzatanie wszystkich brudow i uporzadkowanie swojego zycia!
Mam cudownego mezczyzne, fajną pracę, ladne mieszkanie... Teraz czas, żebym ja, moje ciało i wnętrze też się idealnie wkomponowało w to nowe zycie!
TRZYMAJCIE KCIUKI!!!