Tytuł dotyczy głównie niedzieli, kiedy to po deszczu wybrałam się na rower:) a że już wszystkie ścieżki w mieście były oklepane wywiozło nas za miasto do lasu.. początkowo nawet było sucho.. tak to przynajmniej wyglądało:D niestety jak wjechaliśmy w głąb okazało się, że jest kałóża na kałóży:P nieszło się nie ubrudzć, więc już na suchych ubraniach kompletnie nam nie zależało. Najgorsze było to, że wracaliśny cali od góry do dołu w błocie przez miasto:P ludzie troche dziwnie się patrzeli ale co tam dawno się tak nie ubwiłam
W sobote, też główie rower, no i już jestem po 6 dniu A6W daję rade. Gorzej trochę z opychaniem się, jak to weekend pyszny obiad a do tego urodzinki małego i mój ulubiony tort kawowy (poszlałam aż 2 kawałki wepchnęłam:P). I tak nie żałuję, w tygodniu nie oddam się pokusą Narazie 1kg z wagi spadło i 2cm mniej w obwodzie ogólnie jestem zadowolona..
"Radość jest jak kamień, który wyrzucony do wody zatacza coraz większe kręgi."
Adalbert Balling