Obiecałam sobie kiedyś, że już nigdy w życiu nie dam się namówić siostrze na prowadzenie bloga na tym portalu. Powód? Dość oczywisty. Widziałam, jak inne dziewczyny chudły, a ja nie. I wcale nie dlatego, że się nie starałam - wręcz przeciwnie. Przyczyną mojego "zastoju" na wadze była uniemożliwienie odpowiedniej dla mnie diety. W tym miejscu bardzo serdecznie pozdrawiam tłuszczo- i mięsożernych członków mojej rodziny. Dziękuję za wsparcie!
A już tak serio, to naprawdę staram się, a mimo to moja waga stoi. I naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że odpowiada za to moja zła dieta. Co z tego, że przez jeden dzień będę jadła normalnie, skoro przez następne będę musiała jeść to, co reszta członków mojej rodziny? Bez kitu...
Nie chcę narzekać, bo nie o to chodzi. Obiecałam sobie, że na wakacjach schudnę z 10 kg. Oczywiście nie udało mi się. Fakt, wyćwiczyłam mięśnie, straciłam kilka centymetrów, ale to nie jest to, czego oczekiwałam po ciężkiej 3-miesięcznej pracy. Kilogramy jak były, tak są. Chce mi się płakać, ale tego nie robię, bo wiem, że to i tak nic nie da. Płakać będę przed okresem. Wtedy się złamię. Tak jest zawsze...
Nie chcę pisać, co jadłam, bo na samą myśl chce mi się wymiotować. Nie, nie mam bulimii! W żadnym wypadku. Jestem jak najbardziej normalna. Jednak jedzenie, które jadłam było tak tłuste, że na samą myśl o tym tłuszczu robi mi się źle.
Ale za to powiem, że przez 2 godziny siedziałam przed kompem i wpatrywałam się w opis meczu Polska - Niemcy (3:1), gdyż, jak większość naszych zacnych rodaków, nie miałam wykupionej możliwości oglądania tegoż meczu. Zmęczyłam się totalnie, bo darłam się tak, jakbym była w Spodku. Albo chociaż widziała ten mecz na ekranie. Niestety, widziałam tylko wyniki...
Oczywiście, później poćwiczyłam. 50 minut ćwiczeń na brzuch - Ewa Chodakowska, Rebecca Louise. Naprawdę polecam! Już po 2. tygodniach samej Ewki (a to tylko 15 min) widzę efekty. Fakt, nie spada mi waga, ale powoli formułuje mi się six-packs. A to już coś...
Ciągle się załamuję tym, że ta waga stoi. Serio, gdyby ktoś mi 3 miesiąc temu powiedział, że nic nie schudnę, nie uwierzyłabym. Dziś jestem wdzięczna, że nie przytyłam. Chyba bym umarła. Wierzę jednak, że jak już wrócę na studia, to wprowadzę odpowiednią dietę i coś wreszcie spadnie. No, bo ile do cholery można? Od 10 lat usiłuję wrócić do swojej wagi, a nie mogę. Jak nie uda mi się osiągnąć tego celu do stycznia, to chyba się powieszę. Wcale nie żartuję (ok, może i nie żartuję, ale też wiem, że tego nie zrobię).
Chyba powinnam pójść spać. Jutro mam kilka planów i opcji na trening przed najważniejszym meczem, także... idę spać.
niagari
21 września 2014, 08:53Trzymam za Ciebie kciuki, mocno! Zwłaszcza,że jesteśmy w podobnych sytuacjach "wagowych" i mam ten sam problem jeśli chodzi o zgubienie kg w wakacje- nic z tego nie wyszło...