Oczywiście po ostatnim wpisie został tylko...sam wpis. Żadne z postanowień nie zostało zrealizowane. Zaczęłam od dzisiaj, bez wymówek. Poszłam na siłownię, wypociłam się, poruszałam i od razu mam lepszy humor. Od rana trzymałam też dietę, wypiłam dużo wody...dziś jest dobrze :)
W ostatnim czasie zajadałam stres, tłumaczyłam sobie, że jeszcze jeden dzień obżarstwa nie zaszkodzi i nic nie zmieni...dopóki nie weszłam na wagę.
Moja siedząca praca też nie sprzyja ani odchudzaniu, ani mojemu kręgosłupowi, więc czas coś z tym zrobić.
Husky na smycz, ja na rower i zaczynamy odchudzanie na nowy rok :)
spelnioneMarzenie
7 grudnia 2015, 11:33bardzo ladnie ;-)
angelisia69
7 grudnia 2015, 06:12niestety zajadanie stresow i problemow to bledne kolo,bo waga rosnie i my znow jestesmy zle i znowu chjcemy siegac po jedzenie.W stresowych sytuacjach lepiej sie wyciszyc albo spocic,wyżyć na treningu i zapomniec choc na chwile o problemach
roogirl
6 grudnia 2015, 23:36Powodzenia :)