Wczoraj dałam ciała po całości. Moja silna wola przegrała z głodem i chyba przedokresową zachcianką. Cały dzień mało jadłam - na śniadanie kromkę chleba razowego w jajku, potem gryz szarlotki i mały dewolaj na obiad. Wieczorem mój chłopak nie musiał mnie zbyt długo namawiać na macdonald, także z małymi wyrzutami sumienia pochłonęłam McZestaw z bigmackiem, a wieczorem przy filmie wydoiłam piwko... Potem oczywiście przez godzinę nie mogłam zasnąć, bo w kółko macałam się po brzuchu, sprawdzając czy przypadkiem nie przytyłam. Chore, głupie i dziecinne :)
Ale przez ten incydent uznaję niedzielę za CHEAT DAY! Dzisiaj ruszam z kopyta bez żadnego ale i nie ma juz zadnych wymówek. Cheat day może być tylko jeden na tydzień!
Od dziś zaczynam ćwiczyć, póki co w domu. Zacznę pewnie od Callaneticsu, a potem przewertuję bloga Tips for women, żeby znaleźć jakiś fajny plan treningowy z Mel B :)
Buziaki dla Vitalijek i miłego poniedziałku! <3
Dzisiaj zjadlam:
Śniadanie: Sałatka z makaronu ryżowego, łososia i białej fasoli
Obiad: miseczka zupy z soczewicy i 2 kanapki z bułki razowej z sałatą, szynką i serkiem topionym + herbata
Na kolację może naleśniki...
angelhorse
13 stycznia 2015, 03:24haha xd witaj w klubie ! ja też poszalałam jedzeniowo!!!:d nic tylko zlać dupy!:D
angelhorse
13 stycznia 2015, 03:24Komentarz został usunięty