Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Właśnie spędzam najdłuższe wakacje w moim życiu zastanawiając się czemu nie potrafię się zmobilizować, nawet w obliczu rozpoczęcia nowego etapu w życiu. Czemu zapomniałam już jakie to było cudowne uczucie iść w sobotę rano na TRXa przebiegnąwszy wcześniej 10 kilometrów?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 391
Komentarzy: 11
Założony: 9 czerwca 2015
Ostatni wpis: 9 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
totheend

kobieta, 30 lat, kraków

174 cm, 101.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 czerwca 2015 , Komentarze (11)

Ha ha ha ha. W końcu godny mnie tytuł; wielki i napisany tłustym drukiem- zupełnie jak ja w tej chwili.

Na Vitalii nie jestem nowa, więc też nie widzę celu w pisaniu, że od jutra zaczynam, że będę jeść  5 posiłków, pić 1,5 litra wody i skakać na skakance. Po co? Myślę, że wszyscy tu znamy założenia tzw. ,,zdrowego stylu życia" i to nie brak wiedzy, a jedynie konsekwencji skutkuje naszą obecną sytuacją.

Konto już miałam- założyłam podczas ubiegłorocznego sezonu- ale nie jestem w stanie patrzeć na stare wpisy, na zmiany wagi na pasku. Człowiek chce być twardy, ale takie zderzenie boli jak cholera, co jest paradoksem zważywszy na te 40 kilo dodatkowej amortyzacji którą posiadam.

Impulsem do ponownej rejestracji na Vitalii jest nie tylko lato i obrzydzenie na widok tego co wciska się w, rok temu jeszcze luźną koszulkę. Łzy cisną się do oczu, a myśl, że wszystko zmarnowałam jest tą z którą zasypiam i z którą się budzę.

Od października zaczynam studia. Mam nadzieję, że kierunek dla którego poświęciłam te ciężko zrzucone dwadzieścia parę kilogramów. Uczyłam się, siedziałam w domu, często z czekoladą, z zakazem wychodzenia gdziekolwiek, zwłaszcza a siłownie. Dla człowieka, który spędzał tam średnio dwie godziny każdego dnia przy tym stosował niskokaloryczną dietę przeplataną epizodami ED coś takiego nie mogło się dobrze skończyć. I oto jestem. Zamiast cieszyć się z wakacji i przyzwoicie napisanej matury, siedzę w domu, bo wstydzę się wyjść, zwłaszcza na siłownię.

To, że już dwa razy udało mi się dużo schudnąć wcale nie poprawia sprawy. Pierwszy raz odchudziłam się mając 10 lat. przyszło to bardzo naturalnie, wraz z uprawianiem sportu i brakiem czasu na cokolwiek innego niż hobby. Trening, szkoła, zawody. Człowiek jadł co chciał i jeszcze chudnął. A potem zaczął tyć. Bo zmienił klub. szkołę. Bo nie wszystko było takie proste i przyjemne jak dawniej. Zaczął tyć tak gwałtownie, tak dużo,  że trafił do szpitala. Na szybko zrzucone 8 kilo i zastój, Rok przerwy, potem fascynacja siłownią, która przerodziła się w niezdrową obsesje, niskokaloryczna dieta przeplatana napadami. 78 kilo, samopoczucie rewelacyjne, ED, ale dało się z tym żyć. Było cudownie; chodziłam na imprezy, od których z racji tuszy wcześniej stroniłam. Zaprzyjaźniłam się. A potem przyszedł jesień i równia pochyła w dół. Stan obecny? Waga koło 100, przyjaciół brak, mojego hobby jakim jest sport nie mogę realizować (przynajmniej nie w obecności ludzi) nie tak powinno wyglądać życie dziewczyny, która ledwo co skończyła szkołę. Nie tak.

Czy więc dziwnym jest, że mam ambicję to zmienić? Nie sądzę. Wstawiajcie zdjęcia grubasów, nazywajcie to kobiecymi kształtami. Ale nie tędy droga. Tolerancja w tym przypadku nie jest wyjściem, jest wrogiem każdego grubasa. Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma lepszej motywacji niż słowa ,,Ty spasiona świnio", wypowiedziane raz za dużo.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.