Postanowiłem wrócić do diety pudełkowej. Nie radzę sobie z ruchem, więc może dietą jestem w stanie na siebie zapracować. Nie mam czasu na ruch bo trzeba się zająć pracą, dziećmi, ich zajęciami dodatkowymi, zakupami, spotkaniami towarzyskimi itp. a na ruch nie mam już sił i motywacji. Skoro się nie ruszam, jak to robiłem wcześniej, muszę zredukować liczbę pochłanianych kalorii.
Największą zmorą dla mnie od samego początku mojej przygody z tzw. "odchudzaniem" (jak do tej pory nie bardzo sobie z tym radzę) jest przygotowywanie posiłków. Kwestię wymyślania potraw próbowałem ominąć poprzez konto w Vitalii - niestety, samo ułożenie diety nie gwarantuje sukcesu. Pozostają jeszcze pozostałe kwestie - trzeba zrobić zakupy pod planowe posiłki, trzeba je robić w miarę regularnie, żeby produkty się nie zepsuły, trzeba przygotować produkty do posiłku/posiłków, trzeba znaleźć czas, żeby przygotować posiłki na cały dzień lub mieć na tyle dużo czasu, żeby je przygotowywać regularnie, trzeba posiłek/posiłki zabezpieczyć, żeby się nie zepsuł/y, trzeba posprzątać kuchnię, trzeba też przygotować wg tego schematu przygotować posiłki dla pozostałych członków rodziny, gdyż za nic nie chcą odżywiać się wg przyjętego przeze mnie planu.
Mnóstwo czasu i zamieszania, nerwowo w domu, ciągły pośpiech i wrażenie ciągłego bałaganu. A do tego pracuję od 08.00 do 19.00 - pozostają weekendy.
Skoro się nie da lub się nie chce - może gotowiec - podstawione pod nos - kaloryczność wyliczona, posiłki przygotowane, do odgrzania i zjedzenia. Nie trzeba się wysilać umysłowo, w domu porządek - otwierać usta i przełykać. Najważniejsze - nie dojadać! To jedyne, czego trzeba pilnować.
Od wczoraj (04.10.2017 r.) powróciłem do tzw. diety pudełkowej - kaloryczność nieco zmniejszyłem w stosunku do zaleceń z Vitalii - wydaje mi się, że 2000 kcal bez ruchu to zdecydowanie za dużo - rozpocząłem więc od 1800 kcal. Pierwszy dzień diety - pełen sukces - pięć posiłków w regularnych odstępach, bez większego poczucia głodu. Do tego miałem jeszcze dzień wolny w pracy, który mogłem częściowo (w dużej części) poświęcić psu. Narąbałem drewna do kominka. W sumie wyszło 1325 kcal deficytu kalorycznego.
Dziś rano waga pokazała 106,6 kg (to o 1,2 kg mniej niż wczoraj). Oby tak dalej. Ustaliłem plan miesięczny do analizy. Założenia: zmniejszenie wagi (bez większego ruchu - nie liczę spacerów z psem) o 4 kg w ciągu miesiąca - czyli do 104 kg. Zobaczymy czy jest to możliwe. O ruchu pomyślę w późniejszym czasie, jak nabiorę energii do działania. Na razie jestem mocno naładowany.
Wczorajsza aktywność: 3125 kcal.
Średnia aktywność tygodniowa: 2476 kcal.
kika_kudzika
6 października 2017, 06:20Amen... tak to wlasnie wyglada... dieta to niejako zycie na dwie kuchnie.... czesto wieczorem tak jestem zmeczona ze gotuje na dzien nastepny z nosem w garnku :) ale warto. Waga powolutku w dol. Wytrwalosci zycze
tombom
6 października 2017, 19:55Dzięki
aniloratka
5 października 2017, 13:11Ja jem 2000, a ruch mam taki ze biegam moze 3 razy w tyg, wez nie przesadzaj :)
tombom
6 października 2017, 19:54Na razie jest ok. Jak będzie źle - mogę zmodyfikować.