Tydzień nie ułożył się tak jak zaplanowałem, ale mogło być gorzej, jak we wszystkie poprzednie tygodnie. Była duża motywacja, żeby zacząć, ale nie było zbyt wielkiej, żeby osiągnąć zadowalające wyniki. To był pierwszy tydzień działań po długiej przerwie, więc można by było oczekiwać lepszych rezultatów, ale dobre i to na początek, tym bardziej, że pozostała motywacja do biegania, a z tym zawsze będzie można poprawić wyniki.
W tym tygodniu były dwa dni biegowe, na które udało mi się uruchomić część mojej rodziny, były też dłuższe spacery z psem. Dieta nie była idealna, a wczoraj to pozwoliłem sobie nawet na pełne odstępstwo od założeń i na niewielki posiłek tuż przed snem - odkupiłem to nocnym bólem brzucha, więc będę się zastanawiał następnym razem nad takim postępowaniem.
Cieszę się, że stopniowo uruchamiam mięśnie do aktywności, a dzięki temu uwrażliwiam receptory insulinowe, poprawiając tym samym skuteczność jej działania. To dobra inwestycja na przyszłość.
W tym tygodniu przebiegłem (marszobieg) 10 km w czasie 1 godz. 19 minut.
Średnia aktywność tygodniowa - 2425 kcal.
Poranna waga - 107,8 kg.
Dziś planuję wieczorem kolejne bieganie. Wczoraj nie dałem rady - wróciłem z pracy po 20.00. Ale nie ma tego złego ... Zregenerowałem organizm do zera, mogę działać dalej.
Przejrzałem swój pamiętnik za radą jednego ze znajomych - ale miło było - 96,1 kg przed 2 laty. Czeka mnie dużo pracy. Nie mam planu doskonałego - można powiedzieć, że modyfikuję go na bieżąco, odpowiednio do warunków pracy i wychowania dzieci. Ale jestem pewien, że tak też może się udać, a jest mniej nerwowo.