Imprezę można zaliczyć do udanych. Następnym razem można lepiej, ale jak na pierwszy krok, to i tak nieźle.
Przed imprezą najadłem się truskawek. Jako jedyny piłem czerwone wino zamiast popularnej wśród narodu wódki. Z jedzeniem raczej się pilnowałem. Po niewielkim obiedzie na wstępie później było bardzo delikatnie - woda źródlana i przekąski typu carpaccio z buraka, koreczki z ogórka itp. Niestety na sam koniec imprezy skusiłem się na pasztecik z ciasta francuskiego z barszczem - tuż przed wyjściem z przyjęcia. Tego mogłem już sobie oszczędzić.
Tanecznie też ok, choć towarzystwo nie tańczące.
Rano na wadze tylko 400 g więcej niż wczoraj.
DARMAA
12 czerwca 2017, 09:07Trudno na imprezie w 100% trzymać dietę ale w końcu nie chodzi się na imprezy co dziennie!