Niestety weekend nie ułożył się według wcześniejszych planów. Po piątkowej regeneracji nie przyszła pracowita sobota. Rano zaplanowałem zakupy z synem z okazji Mikołaja. Niestety wszystko poukładało się tak, że nie znalazłem czasu dla siebie i cały dzień spędziłem z dzieckiem. Było bardzo fajnie - rzadko nam się tak zdarza. Zrobiliśmy duże zakupy, ale jak się później okazało, część z nich mój syn zostawił w sklepie. Trzeba było więc wracać do sklepu 70 km. Przy okazji wziąłem jeszcze żonę ze sobą i zrobił się kolejny wyjazd na zakupy. Wróciliśmy do domu ok. 22.00 i nie było już czasu na zaplanowane wcześniej ćwiczenia. W ciągu dnia w Galerii początkowo sok z jarmużem (od pewnego czasu oferują w So!Coffee). Później sok z jabłkiem, natką pietruszki, cytryną i czymś tam jeszcze - mniej słodki, lepszy w smaku. Po drodze jeszcze shot z sokiem z cytryny - z wodą mineralną (wyciśnięty sok z jednej całej cytryny. Kwaśny, ale dobry. Pomiędzy jednym wyjazdem na zakupy a drugim - zupa cukiniowa i kawałek kurczaka. Wieczorem kawa - flat white. Dziś od rana ciąg dalszy planów Mikołajkowych - obowiązki w stosunku do naszych pozostałych dzieci. Od 6.00 rano rozpakowywanie prezentów. Rano na śniadanie sok z granata i winogron z trawą pszeniczną i spiruliną. Waga poranna 99,9 kg. Później kawałek jajka sadzonego i plasterki białego sera z zielonym pesto). Kawa - flat white w warunkach domowych (podwójna espresso z mlekiem). W południe morsowanie - 3 x 1 minuta. Dziś była bardzo ładna pogoda, choć dosyć mocno wiało, temperatura powietrza - 10 stopni C, temperatura wody - 5 stopni C. Dziś trochę dłużej niż zwykle. Po morsowaniu szybka zupa na gorąco - po morsowaniu zrobiło mi się zimno. Po zupie - wyjazd do Wrocławia na największy kryty plac zabaw w tym mieście. Długo się zastanawiałem, jak nie zmarnować kolejnego dnia pod kątem sprawnościowym i wymyśliłem - kiedy cała moja rodzina pójdzie na plac zabaw, ja pobiegam po Wrocławiu, a później do nich dołączę. I tak zrobiłem. Ubrałem się na sportowo i pomimo tego, że było zimno poszedłem pobiegać po nieznanych sobie trasach. Przebiegałem 10 km i wróciłem na plac zabaw. Wieczorem PLANK - dziś 2 minuty. Trochę rozregulowałem sobie nawyki żywieniowo-ruchowe, ale weekend na szczęście się kończy a jutro się wszystko poukłada. Po raz pierwszy udało mi się połączyć wizytę w Centrum Handlowym z aktywnością sportową, choć byłem jedynym biegającym w tej okolicy. Trochę dziwnie wyglądałem, zwłaszcza na sam koniec, kiedy już nie biegłem, a szedłem przy witrynach sklepowych spocony jak szczur, w leginsach i butach biegowych. Cieszę się, że udało mi się połączyć przyjemne z pożytecznym, tym bardziej, że nie musiałem z niczego rezygnować, a mogłem dzieciom zaoferować rozrywkę, jaką nadal jeszcze uważają za atrakcyjną.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
AMORKA.dorota
7 grudnia 2015, 13:48Fajnie,ze masz taki zapal do cwiczen,a dzieci tez zadowolone.Super!
roogirl
6 grudnia 2015, 23:44Przypomniała mi się scena z filmu Jesteś Bogiem jak Magik zostawił cały wózek z zakupami na parkingu i odjechali spod sklepu z pustym bagażnikiem :)
majkapajka
6 grudnia 2015, 22:56Gratulacje! Swietny pomysl zwiedzac miasto w biegu ;)