W poniedziałek:
pobiegłam - brawa! bo nie zapowiadało sie
prawie nic nie piłam- tylko szklanka z rana
sezamki- nie weszły
owoc- zero
post - 18 h to akurat mi wyszło
jedzenie- słabo, przez stres
Śniadanie: kawa
II śniadanie: Chleb razowy surowe warzywa, Chleb biały żółty ser
w lunchboxie: ciabata, paprykarz wegetariański i sok pomidorowy, zapomniałam, że uwielbiam sok pomidorowy, zwłaszcza po sezonie letnim
Stres sama sobie zafundowałam ale pomógł mi Tomasz. Wróciliśmy od znajomych w niedzielę wieczorem, zjadłam, wypiłam kawę i wygodnie ułożyłam się w łóżku, przysnęłam, kąpiel, sprzątnęłam kuchnię; spać.
A tymczasem nieślubny znikł z mojego pola widzenia. W sensie, że ok 2h siedział ciągle w samochodzie. Potem nie wiem co robił, bo przysnęlam, w środku nocy gmerał coś szukając w szafce nocnej. Tymczasem ja próbowałam przespać swojego PMS-a... Tomek tej nocy nie pojawil sie w lozku. Co zatem robił? Otoz przygotowywal teren pod wkurwienie mnie z samego rana - segregował, ukladał, porządkował spizarnię i kuchnię, czyli rejony, na ktorych sprzatanie ma nałożnego BANA! Ponieważ ja najczęsciej nawiguję w tym terenie, mam najlepszą orientację i naprawde dla wlasbej wygody i szybkiej organizacji, nie pozwalam nic przestawiac. Kazda rzecz ma swoje miejsce i sięgam po nie z automatu. A tymczasem rano szukam: zaparzacza do kawy, jedzenia dla kota, lubchboxa.... i krew mnie zalewa!!!! poprzestawiane nawet talerze w szafkach, orzechy spakowane do sloików w ochronie przed molami- wymieszane w jednym pudełku. A przeciez prosiłam- nie mozesz spac w nocy, masz jakies natręctwo i MUSISZ porządkować- proszę! ale WARA od kuchni!
No popłynęłam z rana ze słownictwem i ogólnie... rozstanie murowane. Tomasz nie był dłużny.
Cóż. Po tym moim występie poszedł do pracy i wrócił o 2.30 w nocy.
Dziś już dużo lepiej. Bez ciśnienia.
Może i jestem trochę nadpobudliwa. Najgorsze jeszcze przede mna! menopauza... ale sie nie nastawiam😁
Pozdrawiam