Majka, zobaczysz, że się doigrasz. I ja nie będę patrzył, że tu sa dziewczyny, że są włosy na głowie czy hamburgery w sosie McDonaldowym!
Taaa... I tym sposobem zgrabnym wręcz tanecznym krokiem następuje przejście do kolejnego tematu. Kwestia włosów. Jak powszechnie wiadomo 5 letniej niemal księżniczce nie przystoi nosić krótkich fryzur. Aczkolwiek czesanie codzienne jeszcze NIGDY nie obcinanych włosów to droga przez mękę i dla czesanej i dla czeszącej. Dlatego już od dawna powzięliśmy plan skrócenia zniszczonych końcówek. Plan był, gorzej z jego wykonaniem. Tomasz kategorycznie zabronił mi jakiegokolwiek samodzielnego majstrowania przy fryzurze Majki. Postrzyżyn dokona fryzjer i koniec. Tyle ze ja, jako głównoczesząca miałam już tej plątaniny serdecznie dość i akt niesubordynacji był bardzo bliski. Właściwie przeszkodą był jedynie grzebień w kolorze niebieskim, który od pewnego czasu znikł z pola widzenia. Tymczasem wczoraj Tomasz, jako głównomyjący, zabrał się za rozczesywanie mokrych kołtunów przy pomocy szczotki. I co zrobił kiedy nastąpilo apogeum jego zmagań z fryzurą? Poobcinał kołtuny. Bez ceregieli, bez grzebienia, bez linijki... Ale trzeba przyznać, że włosy rozczesane na medal. A że krzywo? Phi...
Kwestia ślimaka. Ta dotyczy tempa dokonywanych zmian na pasku wagi. Tzn. porządki na nim robię raz w tygodniu, w niedzielę ale ich wartość zmusiła mnie do odstrzelenia motylka i zainstalowania ślimaka. Jak tak dalej pójdzie, czyli 100 g na tydzień, to swój cel osiągnę za grubo ponad 2 lata! Ponadto zeszły tydzień obfitował w wycieczki rowerowe, do tego zmniejszyłam porcje a zwiększyłam częstotliwość jedzenia, dzięki czemu nie rozpychałam żołądka i chwilami nawet odzywał się mój głodomór. Chociaż dla odmiany doszły kłopoty z ubikacją. Nic. Wczoraj pedałowania nie było, w tym tygodniu dodaję w nagrodę po 2 km dziennie. Najlepiej mi sie jeździ z rana, toteż dzisiejszy dystans juz odfajkowałam. Odfajkowałam?
joanna1966
16 listopada 2009, 20:33Teoretycznie waga przy karmieniu piersią powinna ci iść w dół jak odrzutowiec....????Dlaczegóż więc idzie w dół tempem vitalinego zdechłego ślimaczka? Czyżby jakie rozbudzone apetyty...czuję w tym sprawkę i kusicielstwo Tomasza...Mnie ojciec obcinał na garnek...znaczy garnek na głowę i po brzegu równiutko....nie polecam, ale ja miałbym być chłopcem....
edyta1617
16 listopada 2009, 12:08Mezczyzni kto ich zrozumie nam bron Boze nie dotykac ale oni to co innego i wcale sie nie dziwie ze rozczesane a zostalo cos jeszcze;-))). A ja odkrylam ze moj slimak to rak i posowa sie do tylu i jak tak dalej pojdzie to bedziemy musieli poszezyc dzwi i kupic wana. Pozdrawiam