Waga moja czarna elegancka pokazała bardzo przyjemną kombinację cyferek, którą zdążyłam już odnotować na moim radosnym pasku. Dzisiaj rano nawet przednia 7 mignęła i to całkiem wyraźnie. Obśmiał mnie Tomaszko Sraszko, że ważę niemal tyle samo co on a jeszcze bardziej, gdy zobaczył moje docelowe 68 kg. Uznał je za NIEREALNE mrzonki i ponownie zalecił mi bieganie. Czego szczerze nienawidzę. Nie tyle biegania co tych zaleceń mądrali. Chyba że chce mnie skutecznie zmobilizować. To by się nawet zgadzało, bo wczoraj dodatkowo zaoferował, że zrobi zdjęcia moich nóg. Musi być bardzo źle. Chociaż... jak założyłam na te monstrualne ponoć nogi czarne skórzane kozaczki na obcasie to jakby zmienił tok myślenia na duuużo bardziej przyjazny, wręcz ocierający się o komplement albo raczej o próg sypialni.
Wczorajszy dzień był ostatnim zwolnieniowym dla Tomasza i wykorzystaliśmy go w połowie na załatwianie naszych nieprzyjemności oraz paszportu dla Soni. Trzeba było w końcu wziąć bestię za rogi i porozkładać na raty niespłacone karty i ubezpieczenie samochodu. Jeszcze przez pół roku słyszeć będziemy echo pustki w kieszeni po naszej wyprawie dookoła Islandii. No cóż. Mimo wszystko warto.
Jutro wybieram się z Sonią na 6 tygodniowy przegląg. Od wczoraj mała ma lekki katarek, mniejszy w każdym razie niż mój niepokój o nią. Do tego dochodzi problem w nocy z zaśnięciem, jakieś 3 godziny płaczu na przemian z uśmiechami i gaworzeniem. I w rezultacie mamy niewyspaną, wymęczoną Tomberg i radosne z rana dziecko. Plus zapuszczone mieszkanie i braki w obiadach.
Na koniec Sonia w wersji paszportowej.
nonos
28 października 2009, 10:31Sonia jest debeściara:)))) To spojrzenie: "i niech mi który, kurna, podskoczy.." Śliczne dziewczynki robicie:)
Viridi11
28 października 2009, 08:01kurczę, ale wnikliwe spojrzenie ... strasznie kumate to dziecko ... naprawdę trudno uwierzyć, że to 1,5 miesięczne niemowlę ... a przy tym ślicznotka ! życzę zdrówka !
mamigora
27 października 2009, 18:55Śliczne te Twoje Sonie, co jedna to piekniejsza:) Ja z Igorem z żadka przerabiam katarek, czy kaszelek...ma fecet krzepę i tyle. Tylko teraz to oczko:( .... wypadki chodzą po ludziach, ten wypadek miał wyjątkowo glany na nogach i mocno nas zdeptał...mnie zmiażdżył dość :(
aganarczu
27 października 2009, 15:27ale mloda ma fajne zdjecie paszportowe :-) Co do Panow to wlasnie tak jest ja na codzien to mam gruba dupe (tak mowi malzonek) ale jak zaloze czerwone stringi to nagle zamienia sie moja dupa w dupeczke. Poprostu niesamowite :-)))
joanna1966
27 października 2009, 12:59bo te szumy to niby zycie płodowe nasladują!!!!!!
joanna1966
27 października 2009, 12:57ANI TROCHĘ! Karmiłam mała piersią a mimo to, do ukończenia 3 miesiąca mielismy wieczór w wieczór wyrykiwania. Nic nie pomagało. A pediatra zapisała LUMINAL! Niech se sama bierze. I wtedy przeczytałam o suszarce. W domu miałam philipsa o dużej żywotności (do tej pory działa). Wiesz, żeby to nie był jakiś sprzęt gniotsa nie łamiotsa, od którego skalp z głowy zrywa! Pomagał na dwa sposoby. Koleżankę trzeba maksymalnie rozgogolić z ubrania, ale opatulić w miekki kocyk, ręcznik albo cos puchatego i delikatnie dmuchac ciepłym powietrzem w kierunku brzuszka. Z wyczuciem. Cisza, spokój i błogośc była jak nożem uciął. Potem jak już od ciepłości te rżniecia mijały, szumiała sobie delikatnie w kąciku a dzięcięcie z lubością zasypiało. Pomysł trochę hardcorovy, ale sprawdzony:) Na pewno lepszy jak luminal!
joanna1966
27 października 2009, 12:40dopiero mi się te foteczki otwarły!!! co za minka:))) Jaki dziubas poważny, czy ona wiedziała że to do paszportu??? Mówiłaś jej??
joanna1966
27 października 2009, 12:35No to przynajmniej jedna na świecie mnie rozumie:))))))))) Jak przyszły kolki i inne brzuszkowe rżnięcia doradzam homeopatyczne granulki chammomilla vulgaris (są rózne, na kolki i na brzuszki i na inne dolegliwości) oraz....włączona suszarkę:) U nas działała bez pudła. Całe dwa miesiące zanim to cholerstwo mineło;))))))) Warto było wydrenować kieszenie na taka wyprawę!!!!!!!!
ailian
27 października 2009, 12:27Gratuluję przyjemnej kombinacji cyferek :) a docelowe 68 jest jak najbardziej realne... Uwagami się nie przejmuj, najważniejsze jest Twoje nastawienie (a widzę, iż dobre jest). A przy Twoim wymęczeniu nie ma co myśleć na razie o bieganiu. Zresztą bieganie męczące i na kolana nie za dobre ;) A co do chińskiego - uczyłam się, obecnie usilnie planuję powrót. Da się jak najbardziej, a ile radochy :) Pozdrawiam!