Tym razem Tomkowe zdrowie się posypało, jakieś grypopodobne cholerstwo go dopadło. Ojojoj! Lekko nie będzie. Dodatkowo w pracy sezon i już 2 pracowników na zwolnieniu, więc aż strach powiedziec Bjatniemu że on, Tomasz, jako kolejny szykuje się do nokautu.
Wczoraj po przyjściu z pracy zarządził zmasowany atak na choróbsko. Z pozostałości czerwonego wina zrobił sobie grzańca. Zaraz po nim gorące mleko z miodem, masłem i czosnkiem. Ponoć pomaga, tak twierdzi Tomka dziadek. Jak dla mnie wypić coś takiego to jakiś absurd i katorga. Zjem najbardziej obślizgłe paskudztwo, podołam różnym eksperymentom kulinarnym za wyjątkiem oczu, jąder oraz tej mikstury. Choć mam wrażenie że jakieś tam baranie jądra jadłam na nieświadomca w salcesonowatej mieszance. Co tam jeszcze Tomasz sobie zaordynował... Wiadomo, piguły, polopiryny i inne a także odpowiedni strój pajaca do łóżka. Do piżamy narzeczony mój jeszcze nie dojrzał i takowej nie posiada. Ad hok sporzadził więc sobie pizamkę z tego, co akurat znalazł w szafie tzn na glowę czerwona bandamka z logo N1, czyli swojej firmy, na tors bluza porozciągana na wszystkie strony świata, jakby na dwóch Tomków szyta w kolorach blue, na nogi bojówki moro a na stopy grube i długie po kolana góralskie skarpety. I w tym stroju położył się do łóżka, bo go łamało w kościach. Nic dziwnego, że potem przez pół nocy bredził cos przez sen. Nawet pofatygowałam się żeby drzwi otworzyć do sypialni co by lepiej słyszeć ale tym razem bełkotał uparcie nie dbając zupełnie o dykcję i komfort słuchacza. A miało być tak fajnie.
Elik76
21 października 2009, 20:40Jaką piękną wagę widzę!!! Gratuluję Ci serdecznie! Zdrówka Tomaszkowi!!!
kasiapelasia34
21 października 2009, 17:27nie wiem, czym możnaby zastąpić lukrecję, bo chyba nie chodzi tu o smak, ale o lecznicze działanie tej rośliny; kminek dodaje się zamiast lukrecji w herbatce dla niemowlaka lub karmiącej mamy, gdy maleństwo ma kolki, zastoje układu pokarmowego i temperaturę; poza tym lukrecja działa wyśmienicie przy przeziębieniach i grypach :-) zdrowia życzę :-)
ailian
21 października 2009, 10:45Mleko z masłem, miodem i czosnkiem to brzmi jak jakaś kuchnia fusion.... A poza tym zastanawiam się po co bandanka do piżamy? Chyba że bez szlafmycy choroba nie przechodzi :) no cóż, zrowia Tomkowi życzę w każdym razie a Tobie odporności na zdrowotne Jego eksperymenty ;) dobrze że na razie na pomysł grzańca z czosnkiem nie wpadł...
nonos
21 października 2009, 09:35Jak ja mogłam to przeoczyć? Oczywiście ta woda jest ZAMIAST mleka:) Tak więc składniki mikstury to: miód, czosnek, cytryna i letnia woda. W orginalnym przepisie wszystkiego jest po 2: 2 łyżki miodu, sok z 2 cytryn, 2 ząbki czosnku, 2 szklanki wody. A potem popijać 3 razy dziennie po 2 łyżeczki. Ja natomiast robię nalewkę-kilerkę;-). I robię cały dzbanek;-) Miodu i cytryny tyle, żeby wyszła pyszna lemoniada. A czosnku tyle, żeby wszystkie bakterie padły na sam widok;-). Zawsze miałam o tyle dobrze, że Dzieć zjadał i wypijał wszystko, co zostało nazwane lekarstwem. Nawet jak od czosnku dym z uszu szedł na całe osiedle;-) I jak go tak kilka razy dziennie napoiłam porcjami po pół szklanki, to choróbska zwijały obozy przed ich rozbiciem;-)
nonos
20 października 2009, 21:00Bo ja znowu mam taką wersję czarodziejskiej mikstury, gdzie masło zastępuje się cytryną i zalewa letnią wodą:) W sumie, to otrzymuje się nalewkę;-) Hmmm... hmmmm... a jakby tak spirytu dodać? Młodego zawsze tym kurowałam jak tylko pokasływał czy smarkać zaczynał. Trzy dnia na nalewce i dziecko zdrowe jak rydz:)
aganarczu
20 października 2009, 15:48hehehehe a ja powiem szczerze, ze miksturke z mleka, miodu, masla i czosnku lubie :-)))) Duzo zdrowia dla meza i ty sie pilnuj, zeby na Ciebie nie przelazlo
bezkonserwantow
20 października 2009, 13:30<img src='https://vitalia.pl/img27/3307/0ce80fc90018c57f49eb4db.jpg' border='0' alt='Image Hosted by ImageShack.us'/>