Wróciłam do domu i do wagi 72 grrrrrr.... Co ja sobie myślałam? Sądziłam, że przytylam "ciut" czyli jakieś pół kilo. A tu w 10 dni przybrałam ponad 1 kg. Święta niby mieliśmy symboliczne ale z drugiej strony upiekłam sernik z prawdziwego tłustego polskiego twarogu, z cukrem i 36% smietanką, potem mazurek z masła, pszennej mąki i grubo masy karmelowej, do tego jakaś salatka z majonezem i zurek tez na tłusto. Żadnego przemycania stewii i ksylitolu w wypiekach czy jogurtu w majonezie. Dawno tak "normalnie" się nie odzywiałam to nie powinnam się dziwić. Ze sportów tylko wędrowanie po mieście, niezbyt intensywane bo z dziećmi i przytulanki z Tomkiem, tez nie za mocno, bo przecież... dzieci. Zapomniałam dodać, że raptem 4 dni mieszkaliśmy sobie sami w mieszkaniu a juz w poświąteczny wtorek wrócił z Pl współlokator Tomka i dzieci przeniosły sie do nas do pokoju. Przy okazji Sońce coś sie nieźle pokreciło, bo wydedukowała, że skoro one przenosza sie do nas do pokoju to kolega taty przenosi sie automatycznie z nimi. I wykombinowała w jakim ukladzie będziemy teraz spać: Maja na łóżku Tomka, ona na podłodze, na materacu a kolega ze mną i Tomkiem na jednym wyrku. To mnie nieco zaskoczyło więc pytam, jak to? a jak kolega taty prze przypadek złapie mnie za hmmm... cycka? Więc tata musi spać w środku! Kuszące, co?
Samolot mieliśmy opóźniony o prawie 3 godziny i do łóżka trafiłam ok 2.30 w nocy. Ze zmęczenia miałam taki wiercący się, bardzo płytki sen. Jeszce w nocy popisałam maile i zwolniłam dziewczyny z zajęć a sama liczyłam, ze dam radę pójść do pracy. Nie dałam. Obudziłam się zasmarkana od klimatyzacji w samolocie i z bolącą głową. Dopiero jutro ruszamy do swoich normalnych zajęć. Ten jeden dzień przystosowawczy dobrze nam robi.
Muszę ogarnąć dla siebie jakiś dietetyczny jadlospis. Ciężko wykonalne przy pustej lodówce. Powinnam pójść w ślady mojej córeczki. Sonia właśnie od godziny sporządza koktail z wody i kolorowej kredy skrobiąc ją nożem do kubeczka. Ona to serio potrafi zrobić cos z niczego. Taki dietetyczny patent ma dziewczynka. Kiedyś mi opowiadała, ze poszli w przedszkolu na wycieczkę i w przerwie dzieci dostały gorace kakao z termosu a do tego panie polewały mleko uht z kartonika prosto do kubeczków. Ale dzieci uczulone na nabiał otrzymały samo kakao. Sonia co prawda toleruje nabiał ale eksperymentowaliśmy z jej dieta z powodu silnej egzemy, więc już tak zostało, ze ona nie dostaje mleka ani pszennego chleba (i dobrze!). Sonia mi wyjasniła, że ona zamiast mleka dosypała sobie do kubeczka trochę sniegu i miała tez kakao z mlekiem.
Ja naprawdę powinnam snieg wpierdzielać albo, w związku z tym że akurat dziś stopniał, to łapać deszczyk w miskę. Trochę mnie przytłacza to ciągłe myślenie o swoich gabarytach... A jakby to było gdybym tak nie musiała do odchudzania co jakiś czas wracać? Gdybym sobie była w rozmiarze 40 raz i na tym koniec? wyrzuciłabym wagę z mojego 4 piętra celując w beton! potem poszłabym szybko pozamiatać Kupiłabym kilka nowych ciuchów, bo stare łachy nawet te w rozmiarze 40 sa już po prostu stare. A przymierzalnia sklepowa byłaby dla mnie jakims miłym przyjemnym pokoikiem z lusterkiem... Ehhh...
calineczkazbajki
27 kwietnia 2015, 22:10Jedz zdrowo , tłusto. Wykłady J, Zieba polecam :)
tomberg
28 kwietnia 2015, 00:31Hehe...Ziebę tez śledzę. Ukryte terapie mam na liście lektur:)
calineczkazbajki
28 kwietnia 2015, 00:37Chcesz pdf ?
tomberg
28 kwietnia 2015, 12:12No pewnie! Byłabym bardzo wdzięczna. Na maila aniaberg@wp.pl
calineczkazbajki
28 kwietnia 2015, 12:21przesłałam 3 ksiazki :P
rumita
28 kwietnia 2015, 14:27prześlij mi tez :) poproszę
calineczkazbajki
28 kwietnia 2015, 14:33rumita ? gdzie ?:D
tomberg
28 kwietnia 2015, 19:55calineczkazbajki
28 kwietnia 2015, 22:20tomberg nic nie ma :D
rumita
17 kwietnia 2015, 09:54Jestess Boskaaa !!
tomberg
17 kwietnia 2015, 19:43A dlaczego tak uważasz? Uzasadnij! ;)))
DominikaSW
14 kwietnia 2015, 20:30hehe co Ci mam powiedziec;) ja w obecnej sytuacji wszystko co zjem to wyrzyguje, wiec waga na razie spada, nie rosnie, ale nie polecam tej metody odchudzania;)