Majka, mały wariatuńcio, potrafi zadziwić swoimi spostrzeżeniami jak np tym, że w brzuszku Sonia nie miała telewizora. To fakt, ja przynajmniej nic o tym nie wiem. Ale ostatnio zaniemówiłam, gdy wyskoczyła z tekstem Nikt nie wyrzuci Soni przez okno, mamusiu. I starała się przy tym być wielce przekonująca, nawet parokrotnie powtórzyła tą kwestię, ja wiem... żebym sobie mocno utrwaliła? Kopalnia pojechanych pomysłów. Jak ojciec.
Vitaliowch klimatów garstka.
Dobre wieści są takie mianowicie. Tomasz uniósł w górę swą koszulkę i stwierdziwszy, ze brzuch mu urósł uznał, iż koniecznie powinien się zważyć. W następstwie tej konkluzji rozkręcił wagę, co już kurz na niej osiadał z nieużywania. I teraz oto waga leży na parapecie w kawałkach a Tomek zamierza ją złożyć. Wyjdziemy z ciemnogrodu wagowej niepewności, ciężar nasz własny przestanie być zagadką. Wierzę w swojego mechanika. W końcu ma renomę.
Elik76
12 października 2009, 16:15Pozdrowienia dla Trollinki najspecjalniejsze!! Aż żal, że nie "moje". ;) Co do prac męskich wysokospecjalistycznych - jakże podobnie jest u mnie. Wszystko jest takie proste! Rozkładamy, rozbieramy, pysznimy się ... a potem czekamy aż kurz porośnie ;) a chochliki(czytaj: domownicy) części rozwłóczą. I niet czewo składywat`. ;)
joanna1966
11 października 2009, 21:25o boziu, boziu - mała smerfunia:))) Tomberg!!! ja mam w domu świetnego specjalistę po remontach i od 2 miesięcy nie skończoną łazienkę....ja bym się tak do tej wagi ochoczo nie smiała na twoim miejscu, bo może trochę potrwac...pozdrowienia dla renomowanego mechanika....