Telefon mój w cudowny sposób samonaprawił był się poprzez spadnięcie na ziemię! (Hmm.. spodziewam się, że żadna z moich Pań Od Polskiego nie czyta tych konstrukcji zdaniowych.) Ma to swoje dobre strony, bo w razie Godziny Zero sama mogę dzwonić na porodówkę i informować jak mi idzie. Tomek jakoś nie palił się do oswajania z angielskim czy islandzkim słownictwem typu skurcze, poród, wody płodowe itp. Widzę, że im bliżej finału tym bardziej chłopak panikuje. Jeszcze jak mu powiedziałam, że tutaj jedynie położna asystuje przy porodzie, lekarz natomiast pojawia się tylko w razie jakiegoś alarmu, to odebrał to z niemałą trwogą Teraz to już w ogóle czuję, jakbym ten poród miał sam odbierać.
Co do moich zajęć domowych.
Od pewnego czasu zauważyłam u siebie zapędy piekarskie. Nie chodzi mi tu o pichcenie ciast, bo to już mam opanowane w stopniu zdowalającym ale o wypiek chleba na zakwasie. Po trzecim bądz czwartym podejściu oraz trzech bochenkach lądujących w śmietniku wrrrreszcie wyszedł mi w miarę normalny i samczny chleb. Juhu!!! przejaw radości. W końcu chleb, który nie przypomina z wyglądu fileta z flądry, nie jest zakalcem i smakuje jak chleb.
Prezentuję, bo musiałam uwiecznić
Co do łóżeczka jak malowanie... eeee... tego...
powyżej jedna pracowita mrówka, poniżej druga...
obie łączy jedna cecha, słomiany zapał się nazywa...
Jeśli miałabym ocenic stopień zaangazowania w wykonanie zlecenia, powiedziałabym że spada proporcjonalnie do włożonego w nią czasu. Może coś nagmatwałam, ale generalnie chodzi o to, ze jak mamy dziś czwartek a łóżeczko jest malowane od soboty, to wczoraj Tomasz zasugerował, że jakby mi sie chciało to ewentualnie mogę parę szczebelków samodzielnie... eee... pomalować, choć początkowo było to SUROWO WZBRONIONE.
kasiapelasia34
10 września 2009, 21:04forma jak najbardziej prawidłowa, nazywa się czas zaprzeszły i obecnie nie jest w języku używana; ale prawidłowa!!! Słowo polonistki :-) Pozdrawiam!! :-D
Elik76
10 września 2009, 20:31mmmmm jakie to pracowite ;) a jeszcze do tego pomysłowe. W dodatku nie jest TO skąpe. Nawet pracą się podzieli :). Pozdrawiam Cię serdecznie zapachem igliwia i leśnej wolności.
aganarczu
10 września 2009, 18:09hehehe jak pojedziesz rodzic to lozeczko sie pomaluje w 3 minuty :-)))
nonos
10 września 2009, 16:54różowy pędzelek, różowa opaska, różowe skarpetki...;-))) A te zdjęcia to fajowa pamiątka dla Małej:) Wyobraź sobie jak za kilka lat będzie oglądać jak tatulek i siostrulek malowali DLA NIEJ łóżeczko:) Sama bym się rozczuliła;-)